04 November, 2012

SŁODKI CHLEBEK OWSIANY



Są chwile, w których słodkie, bardzo słodkie ciasto jest niczym remedium na ponure dni, na chmury, na szare myśli. Dziś o tych chwilach nie będę się rozpisywać, bo zdecydowanie lepiej będzie, jeśli opowiem Wam o tym cieście. A właściwie słodkim chlebku. To taki wypiek z rodziny wilgotnych chlebków z dodatkiem owoców lub warzyw. Jeśli jesteście fanami chlebka bananowego, ten owsiany z dodatkiem dżemu będzie Wam odpowiadał. Jest słodki, bardzo. Można zmniejszyć ilość cukru w tym wypieku, oczywiście. Ale można też zjeść go w towarzystwie gorzkawej kawy, jak zrobiłam ja razem z moim tatą, wykorzystując postój w trasie do Czech, gdzie wybrałam się celem uzupełnienia braków w piwie, które smakowałoby jak piwo.

Jeśli nie zmniejszycie ilości cukru, otrzymacie nadprogramowe kalorie oraz nieprzyzwoicie pyszną skórkę ciasta, która rzadko cieszy się popularnością. Pamiętam sytuację w cukierni, gdzie starszy pan przede mną kupował ciasto, a uprzejma pani za kontuarem zaproponowała mu kawałek bez skórek: "wie pan, nikt nie lubi tych brzegów"...Ja lubię. Od tej pory. Bo ma karmelowy smak i przyjemny słodkawy aromat. Zwłaszcza gdy ciasto jest jeszcze ciepłe. Proponuję jeść ten chlebek właśnie na ciepło, z odrobiną masła. Nie ma nic lepszego w ponure, zimne popołudnia.


Chlebek owsiany z dżemem truskawkowym 

100 g miękkiego masła + trochę do formy
170 g cukru (to cała filiżanka o poj. 200 ml)
2 duże jajka
140 g dżemu truskawkowego (najlepiej domowego)
300 g mąki owsianej razowej (1,5 filiżanki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.C.
Masło z cukrem ucieramy mikserem na puszystą masę, dodajemy po jednym jajku, miksując nie dłużej niż pół minuty każde. Do masy dodajemy dżem i chwilę miksujemy, następnie wsypujemy połowę mąki oraz proszek do pieczenia i sodę, mieszamy dokładnie by podczas miksowania mąka "nie uciekła". Po chwili miksowania powtarzamy czynność z pozostałą mąką.

Gotowe ciasto przekładamy do keksówki, wysmarowanej masłem. Pieczemy przez godzinę. Upieczony chlebek studzimy na kratce kuchennej, a zupełnie wystudzony zawijamy w folię. Ale tak jak wspomniałam, najlepszy jest na ciepło:) Smacznego!

28 October, 2012

KRUCHE, JESIENNE CZY...ZIMOWE?



Ostatnio żyję w ciągłym niedoczasie. Dostaliśmy w prezencie jedną godzinę. Na co? To zależy od nas samych. Można dłużej pospać. Ale z dziećmi niemal nigdy się to nie udaje. Na zabawę z nimi? Patrzę na dom wywrócony do góry nogami, słyszę ich radosne okrzyki - nie potrzebują towarzystwa. Pod naszą kamienicą kręcą film: z ulicy zniknęły wszystkie samochody, teraz czas się cofnął, bo widać tam tylko kilka takich retro. Słońce rozpuściło resztki śniegu na parapecie. Dodatkowa godzina mija niezauważenie. Podobnie jak wszystkie ostatnio. Milion rzeczy do zrobienia. Stos książek do przeczytania. Setki przepisów do wypróbowania. Ogórki na pikle żółkną. Małe, czerwone jabłuszka (z wujkowego ogrodu) nie mogą doczekać się obiecanej szarlotki. Ale kiedy ostatecznie decyduję się nad nimi zlitować, lądują w tartaletkach. Kruchych i...jesiennych? Ani śladu po śniegu za oknem. Kamień z serca. Więc jeszcze jesiennych...


Kruche ciasto na tartaletki zrobiłam z dodatkiem prażonej mąki z amarantusa. Można podobno zastąpić nią do 20% zwykłej mąki, ale ja dałam jej jeszcze więcej. Śmiało więc eksperymentujcie. A jeśli odrzuca Was zapach amarantusa, przeczekajcie, po upieczeniu nabiera orzechowego, delikatnie wyczuwalnego smaku.


Amarantusowe tartaletki z jabłkiem i żurawiną
na ok 15 sztuk

150 g mąki pszennej
60 g mąki z amarantusa
50 g cukru trzcinowego
80 g  zimnego masła, pokrojonego
1 jajko

ok 4-5 małych jabłek
łyżka cukru + odrobina do posypania
łyżeczka cynamonu
mała garść suszonej (lub świeżej) żurawiny

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Obie mąki mieszamy z cukrem i posiekanym masłem, wyrabiamy "okruchy", dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto i zawijamy w folię, chłodzimy w lodówce.

W tym czasie przygotowujemy prażone jabłka: obieramy i kroimy w kostkę, wrzucamy razem z cukrem i cynamonem na suchą patelnię, smażymy na średnim ogniu, niezbyt długo, często, ale bardzo delikatnie mieszając, aby odparować wodę, ale zachować kostki jabłek - nie mogą się rozpadać. Przed końcem smażenia dodajemy żurawinę (jeśli używamy świeżej dodajemy ją razem z jabłkami, suszona wrzucona na koniec wchłonie resztki soku). Odstawiamy na chwilę do wystygnięcia.

Foremki na tartaletki smarujemy dokładnie olejem. Schłodzone ciasto wałkujemy na posypanej mąką stolnicy na grubość ok 0,5 cm. Foremkami wykrawamy ciasto i wypełniamy foremki, lekko dociskając. Układamy foremki na blacie lub ruszcie do pieczenia i pieczemy ok 10 minut. Podpieczone napełniamy owocami, posypujemy szczyptą cukru i ponownie dopiekamy przez ok 15-20 minut. Gotowe babeczki studzimy chwilkę w foremkach, następnie delikatnie wyciągamy (powinny łatwo odchodzić od blaszek) i studzimy całkiem na kratce kuchennej. Smacznego!



25 October, 2012

DAWNO NIE PIEKŁAM MUFFINEK...


 Ciemne i mgliste poranki. Jedziemy na grzyby. Zaciągam czapkę na uszy bo w lesie chłodno i jakoś tak ponuro. Z nostalgią przyglądam się żukom i pająkom. Myślę, coraz częściej, o zimie. Niby jeszcze daleko ale czuć ją. Wiatr ma jej zapach. Dni są ciemne i wilgotne. A jesień w tym roku wydaje się być jedynie pomostem, od lata do zimy. Niezauważonym. Podobno na dniach ma spaść śnieg. Trudno mi się z tym pogodzić, bo wciąż chciałabym zakładać tylko baleriny i chustę i po prostu wyjść z domu. Wygrzewać się w słońcu. Ale słońca we Wrocławiu ostatnio jak na lekarstwo. Może przez to mam szare myśli, jakąś niepewność w sobie. Wszystko tak szybko się zmienia. Drzewa w pośpiechu rozbierają się z liści, nim wrócę do domu robi się ciemno. Przypominam sobie jak smakuje herbata. I podczas gdy J. czyści grzyby i nawleka je na nici, ja i Lu pieczemy coś słodkiego...


Muffinki są dość wilgotne i zwarte, raczej dla miłośników cięższego ciasta niż jasnych, lekkich babeczek. Nam smakują na śniadanie, z dżemem truskawkowym. Zachowują świeżość przez kilka dni, zamknięte w szczelnym pojemniku lub zawinięte w folię. Doskonale odchodzą od papilotek :)

Śmietankowe muffiny bananowo-migdałowe 
(na ok 15 - 16 sztuk)

1 1/2 filiżanki* mąki (owsianej, pszennej lub orkiszowej)
2/3 filiżanki mielonych migdałów
1/2 filiżanki otrąb owsianych + do posypania
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
2/3 filiżanki cukru trzcinowego, jasnego
1/2 filiżanki oliwy
150 g (3/4 opakowania) śmietany 36%
2 jaja
2 dojrzałe banany, obrane i rozgniecione ze szczyptą soli na masę

*w tym przepisie używam filiżanki o poj.200 ml

Piekarnik rozgrzewamy do temp. 190 st. C.
Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, migdałami i otrębami. W osobnym naczyniu mieszamy oliwę, cukier i jaja. Dodajemy do suchych składników, razem ze śmietaną i bananami i mieszamy chwilkę, tylko do połączenia składników.

Formę na muffiny wykładamy papilotkami i do każdej łyżką nakładamy ciasto, na ok 2/3 wysokości. Wierzch posypujemy odrobiną otrąb. Pieczemy przez ok 25 minut (po tym czasie patyczek wbijamy do jednej z babeczek i sprawdzamy czy się nie klei, jeśli ciasto zostaje na patyczku dopiekamy jeszcze przez kilka minut). Wyciągamy formę i odstawiamy na 5 minut, po czym wyciągamy z niej muffiny i studzimy je na kuchennej kratce. Smacznego!



08 October, 2012

CIASTO GRYCZANE Z OWOCAMI I ZIOŁAMI



Odkąd odkryłam jak wspaniale zioła łączą się z deserami, wracam do takich duetów jak rozmaryn z jabłkami czy tymianek z morelami. Dziś zrobiłam ciasto, które smakowo komponuje się idealnie a jego smak kojarzy mi się nieco ze Świętami, choć do tych jeszcze daleko...Nie, nie ma tu korzennych przypraw czy pomarańczowych aromatów, ale jest coś co zostawia ciepło na języku i każe sięgnąć po kolejną porcję...


Wykonanie tego ciasta wymaga wałkowania, jeśli nie lubicie wałkować kruchego ciasta (ja też za tym nie przepadam) to polecam wykonać je z połowy podanych składników i użyć tylko jako kruszonki na owoce, szybki i prosty sposób na zdrowe, jesienne crumble.


Ciasto gryczano-migdałowe
z jabłkami, suszonymi morelami i ziołami

Kruche

270 g mąki gryczanej
50 g mielonych migdałów
150 g zimnego masła
100 g cukru trzcinowego nierafinowanego 
3 duże żółtka, lub jeśli mamy niewielkie jajka, 2 żółtka i jedno całe jajo
szczypta soli

Nadzienie:

2 duże kwaskowe jabłka
kilka suszonych moreli
szczypta igieł rozmarynu
garstka świeżych liści melisy
sok z połowy limonki (lub cytryny - wówczas nieco mniej)
2 łyżeczki płynnego miodu 
ok 1 łyżka mielonych migdałów

do podania: gęsta słodka śmietanka + posiekane świeże listki melisy

Jabłka obieramy i kroimy w kostkę, morele siekamy drobno dodajemy do jabłek, owoce mieszamy z miodem i ziołami oraz sokiem z limonki. Odstawiamy.

Mąkę mieszamy z migdałami, cukrem i solą, dokładnie siekamy z masłem. Dodajemy żółtka i szybko zagniatamy ciasto. Zawijamy je w folię i chłodzimy (ok 30-60 minut w lodówce, krócej w zamrażarce).

Piekarnik rozgrzewamy do 200 st. C. 
Schłodzone ciasto dzielimy na dwie części, jedną wylepiamy dno i boki okrągłej formy, którą wcześniej smarujemy masłem i wysypujemy mąką. Przygotowane wcześniej owoce mieszamy z łyżką migdałów i wykładamy na ciasto, drugą część ciasta wałkujemy i rozkładamy na wierzchu, zlepiając brzegi. Z resztek ciasta można wyciąć wzorki i nalepić na wierzchu. Wkładamy do piekarnika i pieczemy ok 40-50 minut. Gotowe ciasto podajemy ze śmietanką wymieszaną z posiekaną melisą. Smacznego!


Jeśli macie ochotę, zapraszam do przeczytania wywiadu ze mną, okraszonego zdjęciami mojego autorstwa w najnowszym numerze Dolnośląskiego Magazynu Fotograficznego, który możecie obejrzeć tutaj :)


27 September, 2012

JAJKO W NIEBIE, BÓB NA ZIEMI :)


Tytuł posta może, a nawet powinien wydać się Wam dziwny. Spieszę wyjaśnić, że jest to osobliwa wersja modlitwy autorstwa mojej kuzynki, z lat gdy była jeszcze bardzo małym dzieckiem. Te słowa przypominają mi się zawsze gdy patrzę na woreczek bobu. Próbowałam w tym roku posiać bób na działce. Nic z tego nie wyszło (na pocieszenie obrodziła fasolka). Przez lato musieliśmy zadowolić się kupnym. Ten sezonowy jest najlepszy. Zjadałam go po prostu z masłem i solą.

Ale kiedy kilka dni temu mąż przyniósł woreczek do domu, nie pogardziłam nim (bobem rzecz jasna;)). Do pasty, którą zrobiłam można użyć mrożonego lub z puszki. Łatwo można zrobić jej wegetariańską wersję, zastępując rybę wędzonym tofu lub zwyczajnie ją pomijając, dodając za to więcej limonki i pomidorów dla zaostrzenia smaku.


Pasta z bobu z łososiem i limonką

ok 250 g bobu
ok 100 g filetu wędzonego łososia (z powodzeniem można użyć innej ryby)
3-4 połówki suszonych pomidorów z oliwy
2-3 łyżki oliwy + 1 z pomidorów
sok z połowy limonki
1/4 łyżeczki wędzonej papryki w proszku
sól morska i grubo mielony pieprz do smaku

Bób gotujemy aż zmięknie, ale uważamy by go nie rozgotować. Odcedzamy i od razu płuczemy zimną wodą, dzięki temu zachowa żywy zielony kolor. Łuskamy i przekładamy ziarenka do miski. Pomidory drobno kroimy, rozdrabniamy rybę, wszystkie składniki łączymy i ugniatamy widelcem. Lubię gdy w paście wyczuwalne są kawałki bobu. Gotową pastę chłodzimy w lodówce. Najlepiej smakuje na żytniej bagietce. Smacznego!


18 September, 2012

ŁATWE CIASTO BANANOWE Z GRUSZKAMI


Mam wrażenie, że ciasta i chlebki bananowe obiegły już całą kulinarną sieć i nie można nic dodać w ich temacie. I pewnie tak jest. Ale wszystkie moje ulubione przepisy zawierają masło i dość dużą ilość bananów. A co począć jeśli masła brak a banany są tylko dwa? 

Kiedy na bananach pojawiają się ciemne plamki zawsze myślę o cieście bananowym. I często je robię, najchętniej razowe, z dużą ilością orzechów i ciemnym cukrem w małych ilościach. Wówczas powstaje chlebek, który z powodzeniem zastąpi pieczywo, bo za kromkę ciepłego z masłem dałabym się pokroić. 

Ale dziś powstało improwizacyjne, lekkie i owocowe ciasto bananowe. Z olejem zamiast masła. Ładnie wyrasta, ma jedwabisty przyjemny miąższ, nie jest "gnieciuchem", ale nie jest też suche. Ot, pyszne proste ciasto do herbaty pijanej w ogrodzie (bardzo wskazane z uwagi na słoneczne dni września:)). 


Ciasto bananowe z gruszką
 (użyłam szklanki o poj. 250 ml)

2 dojrzałe banany
1 szklanka mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki cukru pudru
nieco ponad 1/2 szklanki dobrego oleju roślinnego
3 jajka
1-2 gruszki, obrane i pokrojone w kostkę
cukier puder do posypania

Piekarnik rozgrzewamy do temp. 180 st. C.
Banany rozgniatamy widelcem (nie miksujemy!) i odkładamy na bok. W dużej misce trzepaczką dokładnie mieszamy jajka, cukier i olej.  Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i dodajemy do masy, mieszamy. Na końcu dodajemy banany i znów mieszamy, ale nie za długo, tylko aby połączyć składniki. Ciasto przelewamy do keksówki (lekko nasmarowanej olejem i wysypanej mąką, lub wyłożonej papierem do pieczenia). Na wierzchu układamy kawałki gruszki. 

Ciasto wstawiamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez godzinę. Wyciągamy z piekarnika i studzimy 5 minut w formie, następnie wyjmujemy ciasto z formy i studzimy następnie* na kratce kuchennej. Wierzch posypujemy cukrem pudrem.

*Nie musimy studzić ciasta całkowicie, bo ciepłe smakuje równie dobrze, a może nawet lepiej:) Polecam do aromatycznej herbaty. Smacznego!

10 September, 2012

DYNIOWE BROWNIES



Kiedy kupuję dynię mam zawsze w głowie tysiąc pomysłów na wykorzystanie jej. Przeważnie jedna wystarcza mi na cztery różne dania. Z hokkaido, którą kupiłam ostatnio zrobiłam wegańskie curry, sos z czosnkową cebulą i działkowymi pomidorami do żytniego makaronu, część odłożyłam na racuszki dla Lu, a z reszty zrobiłam...brownies. Wilgotne i aromatyczne. Łatwe. Dość słodkie, ale ilość cukru można zmniejszyć. Ja posypałam je gorzkim kakao, które zrównoważyło tę słodycz. I chociaż mam ogromny sentyment do brownies z malinami, to dzisiejsze, dyniowe, jest dla mnie numerem jeden...


Brownies z dynią

180 g mąki
300 g jasnego cukru trzcinowego
350-400 g dyni, oczyszczonej, obranej i drobno startej
3 jajka
200 g masła
200 g dobrej, ciemnej czekolady
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
płaska łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
kakao do posypania

Piekarnik rozgrzewamy do temp. 160 st. C. Kwadratową blachę do pieczenia (23x23 lub podobnych rozmiarów) wykładamy papierem do pieczenia.

Czekoladę i masło kroimy na małe kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dokładnie mieszamy masę i odkładamy by przestygła. W dużej misce mieszamy mąkę, proszek, przyprawy i cukier. W osobnej lekko ubijamy jajka razem z puree z dyni. Do suchych składników dodajemy obie masy i wszystkie składniki dokładnie łączymy. Ciasto przelewamy do formy, pieczemy ok 50 minut.

Po wyciągnięciu zostawiamy na kilka minut w formie, następnie studzimy na kratce, ale nie trzeba całkowicie studzić brownies, bo na ciepło smakują równie dobrze. Przestudzone ciasto posypujemy przesianym kakao. Smacznego!:)



09 August, 2012

PO PRZERWIE ALBO NA PRZERWĘ...JAGODY I MIGDAŁY


Jestem. Mimo wahań, mimo natłoku innych zajęć, mimo pewnego lęku...Do końca nie byłam pewna czy wracać, czy znów umiem czerpać z tego radość. I wciąż tego nie wiem, ale na przekór wątpliwościom i zgodnie z obietnicą jestem. Z deserem na letni wieczór. Z jagodami (które spokojnie zastąpić można borówkami, bo są cały czas dostępne). Użyłam mrożonych, chcę by lato trwało, nie kończyło się i wciąż cieszyło leniwymi słodkimi smakami owoców. Pod migdałową kruszonką na przykład. Lubicie?


Jagody pod kruszonką z migdałami

150-200 g jagód lub borówek (użyłam mrożonych)
2 płaskie łyżki muscovado (może być zwykły brązowy cukier lub np.melasa)
1/2 łyżeczki cynamonu

kruszonka:

łyżka masła
2 płaskie łyżki cukru trzcinowego
2 łyżki pełnoziarnistej mąki razowej
niewielka garść niełuskanych migdałów

Jagody wymieszać z cukrem i cynamonem, przełożyć do niewielkiego naczynia do zapiekania. Z masła, cukru trzcinowego i mąki zagnieść kruszonkę, włożyć na kilka-kilkanaście minut do lodówki. Rozgrzać piekarnik do 190 st. C. 

Jagody posypać kruszonką, naczynie włożyć do rozgrzanego piekarnika, zapiekać ok 30-40 minut. Lekko ostudzić. Migdały grubo posiekać i posypać gotowy deser. Mi smakuje na ciepło, ale zimny też jest pyszny;) Smacznego!

20 July, 2012

MOŻE...


Może by tak wrócić?...:)

28 March, 2012

PICKLES ZNIKA...


Kochani. Wiem, że wiosna to wspaniały czas na blogowanie, gdy wspominam poprzedni rok pod kątem kulinarnych odkryć, robi mi się ciepło na sercu. Jednak ten rok jest inny. Gotowanie jest trochę z boku, mam sporo dodatkowych zajęć, głównie z Lu, która bardzo intensywnie wypełnia mój czas i daje mi to sporo radości. Przy okazji rozwiniemy trochę bloga You Bring Me So Much Joy, z pewnością będzie bogatszy o pomysły na twórcze spędzanie czasu z maluchami oraz o nowe doświadczenia macierzyńskie i tym podobne. Mam również nadzieję zrobić krok lub kilka kroków do przodu w temacie fotografii, nastawiam się na nowy, lepszy aparat i pewnie kilka lekcji u znających się na tym przyjaciół. Na przełomie wiosny i lata wrócę do Pickles, z resztą grzechem byłoby nie wrócić, gdy stragany zapełnią się truskawkami, rabarbarem, mnóstwem młodych warzyw i pysznych owoców;)

Ja oczywiście zostaję z Wami, będę zaglądać na Wasze blogi, a Was zachęcam do zaglądania na You Bring Me So Much Joy oraz na Facebooka, pewnie pojawią się tam jakieś fotki, jeśli zdarzy mi się zjeść coś wyjątkowo smacznego w czasie wiosennego snu Pikli. Pozdrawiam Was wszystkich wiosennie i do zobaczenia!

04 March, 2012

MINI-BURGERY JAROSZA I SOSIK SŁODKO-KWAŚNY


Wiosna za rogiem. Przebiśniegi nie musiały przebijać żadnych śniegów, ale są i to cieszy. Cieszy każda wolna chwila. A tych jak na lekarstwo. Wszystko ostatnio kręci się wokół pracy i brakło mi czasu na blogowanie. Czasem zamykam oczy i przypominam sobie poprzedni rok. Ciepłe dni, warzywniaki zapełniające się coraz to nowymi skarbami. Z niecierpliwością czekam na to wszystko, na pierwsze wiosenne burze, na długie spacery, pikniki w parku, Wielkanoc w cieniu jabłonki. Tymczasem zaczynam zapominać o zimie, obserwuję jak szybko zmienia się Lu, jak wiele nowych słówek ma w swoim repertuarze. Staram się cieszyć każdym momentem, i zawsze staram się coś zmienić. Na lepsze. Wiosna to dobry czas na zmiany, zamierzam zmienić kolor ścian, może włosów. I z pewnością więcej czasu spędzać w kuchni...A Was jak nastraja marzec?


Ostatnio marzył mi się doskonały sos słodko-kwaśny, nie typowy wieloskładnikowy sos, raczej dip, który będzie wyraźny w smaku, sprawdzający się jako dodatek do warzyw smażonych w cieście czy nuggetsów. I stworzyłam taki, który robi się bardzo łatwo, nie wymaga arsenału przypraw i warzyw, nawet nie trzeba nic gotować. Można szybko zrobić niewielką ilość, taką, jaka wystarcza do porcji np. mini burgerów, jakie jadłam dzisiaj.


Słodko-kwaśny sos morelowy

3 łyżki dżemu morelowego (jeśli jest mało słodki, dodajemy łyżeczkę golden syrup lub miodu)
łyżka octu balsamicznego
łyżka jęczmiennego octu słodowego
łyżka soku z cytryny (dałam więcej, ostateczną kwaśność najlepiej regulować właśnie sokiem z cytryny)
kilka kropli (2-3) octu spirytusowego (niekoniecznie, ale warto)
łyżeczka oliwy
szczypta soli

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, można zrobić to blenderem, wtedy konsystencja będzie bardziej kremowa niż "dżemowa".


Mini-burgery z cieciorki i skorzonery

1 puszka cieciorki, odsączonej (puszka 400g)
500 g korzenia skorzonery (wężymordu, można zastąpić białymi szparagami)
2 jajka
łyżka gęstego przecieru pomidorowego (lub passaty albo koncentratu)
30-40 g mąki razowej (użyłam owsianej, może być dowolna)
szczypta papryki w proszku (najlepiej wędzonej)
sól
świeżo mielony pieprz
oliwa do smażenia

do podania: gęsta śmietana, sos słodko-kwaśny lub dowolnie

Skorzonerę dokładnie szorujemy i obieramy [najlepiej robić to w rękawiczkach, wydziela lepki sok, który potem ciężko zmyć - ale cytryna usuwa go dość skutecznie, sprawdziłam:)].
Od razu po obraniu wkładamy do wody zakwaszonej octem by nie zmieniła koloru. Następnie płuczemy i gotujemy w osolonej wodzie nie dłużej niż 15 minut. Połowę korzeni kroimy w drobniejsze kawałki, pozostałą część miksujemy z cieciorką, jajami i przyprawami. Dodajemy do masy pokrojoną skorzonerę, i wkładamy masę do lodówki na kilkanaście minut.

Na patelni rozgrzewamy oliwę, do schłodzonej masy dodajemy mąkę i dokładnie mieszamy. Nakładamy łyżką porcje masy na gorącą oliwę i smażymy do zrumienienia z obu stron. Odsączamy z tłuszczu na papierowym ręczniku i podajemy z dowolnymi dodatkami. Smacznego!

16 February, 2012

Nie taki znów tłusty czwartek. Ciasto razowe.


Śnieg sypie niemiłosiernie, a temperatura wróciła na plus, w wyniku czego dzisiejszy spacer upłynął nam przy dźwiękach "chlap chlap" i "plusk plusk". Mokre buty, mokre skarpetki, omijanie ulic z obawy przed szalonymi kierowcami, którzy zdają się odnajdywać przyjemność w ochlapywaniu przechodniów błotem. Ale to nic. Kupiłam dziś za śmieszne pieniądze formę do zapiekania. Spotkałam przynajmniej trzy fantazyjne bałwanki, jeden z nich był wielkim smutnym misiem. Mijałam na targu stragany z pączkami. Z całymi stosami pączków, przez zwykłe, z różą, posypane cukrem pudrem do barokowych, wielkich, przełożonych bitą śmietaną, zwieńczonych kolorowym lukrem, posypanych cukrowymi perełkami albo kandyzowaną skórką pomarańczową. Wśród nich wszystkich moje ulubione, pączki hiszpańskie. Ale Mar postanowiła nie obżerać się dziś pączkami ani faworkami. Tak, kochani, przezornie upiekłam wczoraj lżejszą, zdrowszą i (mam nadzieję) nieco mniej tuczącą alternatywę.


To ciasto, które doskonale sprawdza się w roli awaryjnego, takiego, które można szybko upiec w razie niespodziewanych gości. Jest niesamowicie wilgotne, a dzięki przyprawom aromatyczne. Proste. Zdrowe. I wychodzi zawsze.


Razowe ciasto z dżemem porzeczkowym 

175 g mąki pszennej razowej
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka przyprawy do piernika, lub cynamonu
125 ml mleka (może być też sojowe)
1 duże jajo (u mnie wiejskie)
100 g cukru trzcinowego, nierafinowanego
100 g niskosłodzonego dżemu porzeczkowego (lub rozmrożonych i rozgniecionych widelcem porzeczek lub innych owoców)
75 g masła, rozpuszczonego (można zastąpić oliwą)
opcjonalnie: 50 g gorzkiej czekolady, roztopionej

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.

Mąkę mieszamy z sodą, proszkiem i przyprawą. W osobnej misce ucieramy jajko z cukrem, dodajemy mleko i masło, a na końcu dżem, dokładnie miksujemy. Dodajemy suche składniki i starannie łączymy z masą. Przelewamy ciasto do niewielkiej formy wyłożonej papierem do pieczenia. Wierzch można polać czekoladą, która utworzy przyjemnie gorzkawą warstewkę na wierzchu ciasta. Pieczemy ok 35-40 minut, sprawdzając patyczkiem czy ciasto jest gotowe - patyczek może być lekko lepki, bo ciasto jest wilgotne, ale nie powinien być brudny od ciasta. Wyciągamy ciasto i studzimy na kratce.

Przetrzyma 2-3 dni, zawinięte po całkowitym wystygnięciu w folię spożywczą. Smacznego!


Wyniki konkursu Zakochany Wrocław

Konkurs Zakochany Wrocław rozstrzygnięty :)

W pierwszej kolejności chciałabym podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Wasze wyznania były piękne i świadczyły o prawdziwej miłości do naszego cudownego miasta, jednak zwycięzca może być tylko jeden. Z ogromną przyjemnością oznajmiam, że jest nim Łukasz Grześ, którego wizja Wrocławia, jest mi bardzo bliska, choć ja mam Wrocław na co dzień, na szczęście;) Serdecznie gratuluję! Pozostałych mimo wszystko zachęcam do odwiedzenia nie tylko Wrocławia, ale i restauracji Bernard.

08 February, 2012

Podglądałam...



Za jakiś czas będę mogła Wam dokładnie opowiedzieć co robiłam w magicznym miejscu, gdzie lody są kminkowe (i pyszne!) a do słodkiego ciasta buraczanego podaje się chrzan. Gdzie atmosfera jest wspaniała, a ludzie otwarci i mili. Z resztą sami możecie mieć okazję tam zawitać i zaprosić drogą Wam osobę na pyszne jedzenie, jeśli tylko nie zapomnieliście o konkursie ;)



05 February, 2012

Szybkie cynamonowe brownies z sosem toffi


To jedno z najbardziej esencjonalnych brownies jakie udało mi się zrobić. Wilgotne i prawie wytrawne z lekką cynamonową nutą. Bo jeśli pojawia się niedziela pełna lenistwa, a w dodatku atakuje nas przeziębienie, to czym innym się pocieszać, jeśli nie mocno czekoladowym i superszybkim brownies z bitą śmietaną i sosem toffi? Naprawdę polecam...


Cynamonowe brownies z bitą śmietaną i sosem toffi

200 g gorzkiej czekolady o jak najwyższej zawartości kakao
200 g masła
40 g holenderskiego superciemnego kakao
170 g przesianej mąki (u mnie półtorej filiżanki o ob. 200ml)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
140 g trzcinowego cukru (można zastąpić zwykłym)

200 g śmietanki 30% lub gotowa bita śmietana

sos toffi*:

60 g masła
60 g cukru (najlepiej trzcinowego)
120 g śmietanki 30%
łyżka golden syrup (można zastąpić miodem, melasą lub pominąć)

W rondelku rozpuścić masło z cukrem i syropem, gotujemy niezbyt długo, do leciutkiego zbrązowienia, dodajemy śmietankę, ostrożnie, może pryskać. Dokładnie wymieszać, odstawić do ostygnięcia.


Piekarnik rozgrzewamy do 170 st. C.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy połamaną na kawałki czekoladę z masłem, co jakiś czas mieszając. Odstawiamy do ostygnięcia. W dużej misce umieszczamy wszystkie składniki, dodajemy wystudzoną czekoladę z masłem i dokładnie łączymy składniki trzepaczką balonową. Gotową masę przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, u mnie to klasyczna tortownica, ale idealna będzie kwadratowa lub prostokątna forma. Pieczemy 40-45 minut, czas pieczenia zależy od wysokości ciasta w formie. Można sprawdzić patyczkiem, ciasto powinno być jednak lekko mokre. Ostudzić i pokroić na kawałki, podawać lekko ciepłe z bitą śmietaną i sosem toffi. Smacznego!


* sos można lekko posolić, osobiście bardzo lubię to połączenie.


Korzystając z okazji przypominam Wam kochani o trwającym konkursie!


03 February, 2012

Zakochany Wrocław - KONKURS!




Mam przyjemność zaprosić Was do pierwszego konkursu na blogu Pickles!, zorganizowanego wspólnie z restauracją BERNARD, która mieści się we wrocławskim Rynku. Pomysł na konkurs zrodził się przy okazji mojej współpracy z Bernardem, ale o tym napiszę kiedy indziej:) Jeśli kochacie Wrocław, dobrą kuchnię i czeskie piwo tak jak ja, to zapraszam tym goręcej:




konkurs ZAKOCHANY WROCŁAW


Konkurs adresowany jest do WSZYSTKICH miłośników Wrocławia (niezależnie od tego czy mieszkają we Wrocławiu, tylko go odwiedzają, czy też nigdy w nim nie byli). Nagrodą w konkursie jest zaproszenie do Bernarda dla dwóch osób [np. na romantyczną kolację - biorąc pod uwagę nadciągające Walentynki;)].

Jedynymi warunkami wzięcia udziału w konkursie są:

- polubienie strony Bernarda na Facebooku (klik)
- napisanie kilku słów (w dowolnej formie literackiej;)) o tym, co Waszym zdaniem najbardziej urzeka we Wrocławiu, co sprawia, że tak łatwo się w nim zakochać:)

Wypowiedzi ocenię osobiście i wybiorę tę jedną najciekawszą, a jej autor otrzyma zaproszenie lub hasło upoważniające do skorzystania z menu restauracji Bernard w dowolnie wybranym przez siebie dniu, do końca marca b.r..

Wypowiedzi należy zostawić w komentarzu pod TYM POSTEM lub wysłać na adres pikleandbinokle@o2.pl do dnia 14 lutego b.r. Wynik konkursu zostanie podany 20 lutego na blogu. Dodatkowo zwycięzcę powiadomię drogą elektroniczną (dlatego osoby zostawiające komentarze proszę o podawanie maila). 

ZAPRASZAM SERDECZNIE I ŻYCZĘ MIŁEJ ZABAWY!:)
Mar


Łączna wartość zaproszenia wynosi 200 zł.
Zdjęcia i ilustracje wykorzystane w poście pochodzą ze strony http://www.bernard.wroclaw.pl/

18 January, 2012

Jabłka, rozmaryn i francuski przyjaciel


Zrobienie tego prostego deseru to dosłownie chwilka. Jeśli macie w lodówce ciasto francuskie i masło, a poza tym kilka jabłek, to już jest dobrze. Idealnie jeśli macie też rozmaryn. Nadaje temu deserowi przyjemny, świeży aromat, właściwie to cały charakter deseru tkwi właśnie w nim. Można go oczywiście zastąpić suszonym, ale to już nie to samo. Smacznego!



Jabłka z rozmarynem pod francuskim ciastem

opakowanie ciasta francuskiego (ok 250 - 300 g)
4-5 dużych jabłek
50 g masła + odrobina do formy
2-3 łyżki cukru (płaskie) + odrobina do posypania
łyżka posiekanych igieł rozmarynu
rozkłócone jajko do posmarowania

Piekarnik rozgrzewamy do 210 st. C.
Jabłka obieramy i kroimy w większą kostkę. Na patelni powoli roztapiamy masło, dodajemy cukier i smażymy, aż delikatnie zbrązowieje, dodajemy jabłka i często (ale ostrożnie) mieszamy, by pokryły się powstałym syropem. Dodajemy rozmaryn, mieszamy i przekładamy do formy wysmarowanej masłem (najlepiej do ceramicznej formy do zapiekania, lub kilku mniejszych kokilek). Wierzch przykrywamy ciastem francuskim, brzegi zawijamy dowolnie, do środka, lub oklejamy brzegi na zewnątrz. Jeśli zostają skrawki ciasta, można wyciąć dekoracyjne wzorki (ja nie miałam tyle czasu;)). Wierzch w kilku miejscach nakłuwamy widelcem, smarujemy jajkiem i oprószamy cukrem. Pieczemy ok 20-30 minut, do zrumienienia ciasta. Najlepiej smakuje na ciepło, polecam z ubitą śmietaną, ale solo też jest pyszne;)