28 October, 2012

KRUCHE, JESIENNE CZY...ZIMOWE?



Ostatnio żyję w ciągłym niedoczasie. Dostaliśmy w prezencie jedną godzinę. Na co? To zależy od nas samych. Można dłużej pospać. Ale z dziećmi niemal nigdy się to nie udaje. Na zabawę z nimi? Patrzę na dom wywrócony do góry nogami, słyszę ich radosne okrzyki - nie potrzebują towarzystwa. Pod naszą kamienicą kręcą film: z ulicy zniknęły wszystkie samochody, teraz czas się cofnął, bo widać tam tylko kilka takich retro. Słońce rozpuściło resztki śniegu na parapecie. Dodatkowa godzina mija niezauważenie. Podobnie jak wszystkie ostatnio. Milion rzeczy do zrobienia. Stos książek do przeczytania. Setki przepisów do wypróbowania. Ogórki na pikle żółkną. Małe, czerwone jabłuszka (z wujkowego ogrodu) nie mogą doczekać się obiecanej szarlotki. Ale kiedy ostatecznie decyduję się nad nimi zlitować, lądują w tartaletkach. Kruchych i...jesiennych? Ani śladu po śniegu za oknem. Kamień z serca. Więc jeszcze jesiennych...


Kruche ciasto na tartaletki zrobiłam z dodatkiem prażonej mąki z amarantusa. Można podobno zastąpić nią do 20% zwykłej mąki, ale ja dałam jej jeszcze więcej. Śmiało więc eksperymentujcie. A jeśli odrzuca Was zapach amarantusa, przeczekajcie, po upieczeniu nabiera orzechowego, delikatnie wyczuwalnego smaku.


Amarantusowe tartaletki z jabłkiem i żurawiną
na ok 15 sztuk

150 g mąki pszennej
60 g mąki z amarantusa
50 g cukru trzcinowego
80 g  zimnego masła, pokrojonego
1 jajko

ok 4-5 małych jabłek
łyżka cukru + odrobina do posypania
łyżeczka cynamonu
mała garść suszonej (lub świeżej) żurawiny

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Obie mąki mieszamy z cukrem i posiekanym masłem, wyrabiamy "okruchy", dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto i zawijamy w folię, chłodzimy w lodówce.

W tym czasie przygotowujemy prażone jabłka: obieramy i kroimy w kostkę, wrzucamy razem z cukrem i cynamonem na suchą patelnię, smażymy na średnim ogniu, niezbyt długo, często, ale bardzo delikatnie mieszając, aby odparować wodę, ale zachować kostki jabłek - nie mogą się rozpadać. Przed końcem smażenia dodajemy żurawinę (jeśli używamy świeżej dodajemy ją razem z jabłkami, suszona wrzucona na koniec wchłonie resztki soku). Odstawiamy na chwilę do wystygnięcia.

Foremki na tartaletki smarujemy dokładnie olejem. Schłodzone ciasto wałkujemy na posypanej mąką stolnicy na grubość ok 0,5 cm. Foremkami wykrawamy ciasto i wypełniamy foremki, lekko dociskając. Układamy foremki na blacie lub ruszcie do pieczenia i pieczemy ok 10 minut. Podpieczone napełniamy owocami, posypujemy szczyptą cukru i ponownie dopiekamy przez ok 15-20 minut. Gotowe babeczki studzimy chwilkę w foremkach, następnie delikatnie wyciągamy (powinny łatwo odchodzić od blaszek) i studzimy całkiem na kratce kuchennej. Smacznego!



12 comments:

Kamciss said...

Zawsze robiłam takie babeczki z kremem, ze względu na mojego brata, który je uwielbia! Ale następnym razem muszę o takich pomyśleć, ale z owocami właśnie :)

Paulina said...

U mnie śnieg jeszcze leży i to dużo, Twój wpis zainspirował mnie do upieczenia dziś czegoś słodkiego, takiego na leniwą niedzielę :) szkoda tylko, że nie mam jeszcze takich tartaletek...

pozdrawiam ciepło!

Anonymous said...

a u mnie bananowe muffiny :)
ale chcetnie zjadlabym ta Twoja tartaletke :)

margot said...

takie maleństwa z amarantusem , śliczne

Agnieszka said...

mnie również na wszystko czasu brakuje, może nadrobie troche teraz, mamy dwa dodatkowe dni wolne...huragan szaleje...ze śniegu to ja bym sie teraz cieszyła:)
Pozdrawiam!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Ale zdjecia! Udało Ci się zmieścić w nich piękny jesienny nastrój.

PS Ciekawam, jak to film kręcą!

Katarzyna said...

Bardzo lubię Twoje zdjęcia:) W szczególności to światło! A tartaletki zawsze i wszędzie;)

Jagoda said...

znam to! Sama żyję w niedoczasie... Nawet ta dodatkowa godzina niczego nie zmienia...

Zielenina said...

bardzo mi się podobają :) Niezły pomysł na przemycenie paskudnego amarantusa w strawnej formie ;-)

Dailylife... said...

super, świetny blog, będe odwiedzac czesciej!
zapraszam, dodaj do ulubionych :)

Anonymous said...

Spodobało mi się ;) zapisuję i kiedyś zrobię ;p

Unknown said...

lekka wersja typowych babeczek z ciężkimi kremami:D ślicznie wyglądają, zdrowe i na pewno pyszne:)
Pozdrawiam:)