07 October, 2010

Niech będzie, że oszczędnie

Sama nie wiem co się stało, że zrobiłam coś o francuskiej nazwie. Przeważnie na myśl o kuchni francuskiej dostaję gęsiej skórki, a w mojej głowie pojawia się jedno słowo świecące jak neon: MASŁO. Ale w ostatnim numerze "Kuchni" Jamie Oliver przekonał mnie do parfait. Nie, nie do słodkiego mrożonego kremu. Do parfait z kurzych wątróbek. Parfait oznacza dokładnie "doskonały". I tu się zgodzę. Ten wątróbkowy zdecydowanie zagości u mnie na dłużej. Chociaż nie obeszło się oczywiście bez kilku zmian. Przede wszystkim w oryginale pojawia się brandy. Parfait jednak wg Olivera ma być oszczędne. A kupowanie butelki dobrej brandy dla wykorzystania zaledwie kieliszka? Gdyby w moim domu byli jeszcze miłośnicy wypalanki to czemu nie...Jednak tu znalazłoby się co najwyżej piwo lub czerwone wino. W ostateczności całkowicie zrezygnowałam z alkoholu w tym przepisie. Ponad to świeżą szałwię zamieniłam na zieloną pietruszkę, choć z pewnością z szałwią smakuje wyśmienicie. Niestety, nie mam jej w domowym ogródku (a powinnam!) i nie znalazłam w okolicznych sklepach. Nic to jednak, bo parfait mimo to wyszło po prostu...parfait!


Składniki:
  • 300 g miękkiego masła
  • oliwa
  • 2 szalotki
  • 2 ząbki czosnku
  • 400 g wątróbek z kury
  • listki oberwane z kilku gałązek świeżej szałwii
  • 50 ml brandy (nie użyłam)
  • sól morska
  • świeżo mielony pieprz
  • szczypta gałki muszkatołowej 
Jamie zaleca klarowanie masła w piekarniku, ja jednak proponuję szybszy sposób. Połowę masła podgrzewamy w rondelku na małym ogniu, aż się rozpuści, nie mieszamy. Piankę, która powstała na wierzchu ostrożnie zbieramy wypukłą stroną łyżki. Pozostałe żółte masło pozostawiamy do wystygnięcia. Cebule i czosnek obieramy i drobno siekamy. Następnie dusimy na oliwie, uważając by ich nie przypalić. Gdy zmiękną przekładamy do naczynia. Patelnie Jamie proponuje wyczyścić papierowym ręcznikiem do czysta. Hmm..ja wyczyściłam ją tak jak Francuzi czyszczą talerze przed kolejnym daniem - bagietką! ;)
Wątróbki oczyszczamy z żyłek i błonek. Wrzucamy je na mocno rozgrzaną patelnię i na dużym ogniu smażymy po 2-3 minuty z każdej strony. Powinna w środku być różowawa, Oliver przestrzega, że jeśli będzie smażona zbyt długo, parfait nie będzie gładkie, a suche. Jeśli używacie brandy należy ją wlać do wątróbek i podsmażać chwilę. Następnie wątróbki wrzucamy do cebuli z czosnkiem, doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową, i blenderem miksujemy na gładką masę dodając w trakcie pozostałe miękkie masło. Parfait przekładamy do miseczek lub foremek, ja użyłam małych szklanek, z tej ilości składników wyszły mi trzy. Na wierzchu układamy listki szałwii (lub natki pietruszki, jak uczyniłam ja) i zalewamy wystudzonym klarowanym masłem. Schładzamy w lodówce przez ok godzinę. Podajemy z grzankami z bagietki (oraz jak poleca Jamie, z rzeżuchą). Uwaga: znika z lodówki w tempie ekspresowym ;)

"A B C... Chleba chcę

Lecz i wiedzieć mi się godzi, z czego też to chleb się rodzi" pisał poeta. Ale nie będę się rozpisywać o symbolice chleba, o jego historii i związkach religijnych. Ani o procesie wytwarzania chleba. Bo i po bo? Dziś, tak samo jak setki lat temu, chleb można upiec samemu. A mąka? Stoi na półce, w sklepie. Wybór wręcz onieśmiela. Mąka żytnia, orkiszowa, kukurydziana, macowa. Zwykła i razowa. Ale prostota to wszak cnota. A czy może być coś prostszego od kromki pszennego, białego chleba? Takiego zwykłego: z chrupiącą skórką i miękkim środkiem. Pokrytego mąką jak śniegiem. Jestem wierna swoim upodobaniom i z chleba najbardziej cenię piętkę. Mam w pamięci obraz mojej babci. Jak nikt doceniała urok rzeczy prostych. Widzę ją jak siedzi w kuchni i parującą zupę zagryza piętką chleba, odwróconą skórką do góry. Na taki chleb przyszła mi ochota. Przepis oryginalny znajduje się tutaj. Ale żeby nie była taki staromodny ubrałam go w modne czerwone kropki...


Chleb pszenny z żurawiną
Składniki: 
zaczyn:
  • 50 g zakwasu żytniego (polecam ten opis wykonany przez Liskę, jest czytelny i rzetelny)
  • 150 g mąki pszennej (typ 480)
  • 100 ml wody
ciasto:
  • gotowy zaczyn
  • 500 g mąki pszennej (typ 480)
  • 150 ml wody
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli
Do dużej miski wsypujemy 150 g mąki, dodajemy 50 g zakwasu i 100 ml ciepłej wody. Mieszamy i odstawiamy przykryte ściereczką w nieprzewiewne miejsce na ok 10 godzin. Do gotowego zaczynu dodajemy składniki ciasta i mieszamy warzęchą, aż powstanie kula. Przekładamy ją na podsypaną mąką stolnicę i wyrabiamy ręcznie przez 10 minut, aż będzie gładkie. Na chwilę przed końcem wyrabiania wgniatamy w ciasto żurawinę. Chleb piekłam w natłuszczonej dużej formie ceramicznej, więc od razu przełożyłam tam uformowany bochenek, przykryłam i odstawiłam w ciepłe miejsce na ok 2 godziny. (Autorka używa do wyrastania koszyczka, a jej chleb jest okrągły, pieczony na blasze, ja uformowałam podłużny bochen i posypałam mąką wierzch. Chleb pieczemy 30-35 minut w piekarniku nagrzanym do 220 stopni. (W oryginale temperatura jest mniejsza, ale na moim antyku trudno ustawić ją precyzyjnie; mimo wszystko chlebek się udał, w moim rzecz jasna subiektywnym odczuciu).

06 October, 2010

Burak na salonach

Otóż to. Podobno najwięksi nawet kucharze doceniają buraki. Ich słodycz, smak i piękną barwę. Weźmy na przykład takie carpaccio z buraków. Podobno przechodzi prawdziwy renesans. Ja natomiast bez bicia przyznam, że z burakiem byłam od pewnego czasu w separacji. Kiedy po porodzie miałam anemię, moja mama codziennie przynosiła mi do szpitala sok z buraków. I chociaż nie jest to najgorsza rzecz jaką miałam okazję pić, to jednak zbrzydł mi na tyle, że zwyczajnie wymazałam go z pamięci. Dostaliśmy jednak ekologiczne buraczki z rodzinnej uprawy. Żal nie wykorzystać. A marynowane buraczki to klasyka sama w sobie. Tym razem wg Magdy Gessler, z pieczoną czerwoną papryką...


Składniki (na 4 półlitrowe słoiki):
  • 8 średniej wielkości buraków
  • 8 czerwonych papryk
  • 4 ząbki czosnku
  • oliwa do prażenia
  • 0,5 szklanki oleju słonecznikowego
  • 0,5 szklanki octu spirytusowego
  • cukier, ziele angielskie, liście laurowe wg uznania
  • 0,5 łyżeczki ostrej papryki
  • spora szczypta soli ( w oryginalnym przepisie jej nie ma, ale jestem niewolnicą swych przyzwyczajeń)
Buraki pieczemy w łupinach do miękkości (ok. 1 godz.). Gdy wystygną obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Paprykę pieczemy aż skórka ściemnieje. Po wystudzeniu ściągamy skórkę, rwiemy paprykę na wstążki i dodajemy do buraków. Przygotowanie czosnku wg Magdy Gessler zajmuje dużo czasu, wymaga długiego i powolnego (1-2 godziny) prażenia czosnku w łupinkach na oliwie o temperaturze do 80 stopni. Następnie łuska się czosnek i zalewa olejem słonecznikowym. Łatwiej jednak i szybciej jest użyć po prostu gotowej oliwy aromatyzowanej czosnkiem. Gotujemy ocet z cukrem i przyprawami, a gdy wystygnie mieszamy z olejem czosnkowym. Marynatą zalewamy warzywa. Ewentualnie doprawiamy solą. Gotowe buraczki przekładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i pasteryzujemy przez 10 minut. Powinny marynować się minimum 3 dni. Polecam, bo są naprawdę pyszne. Smacznego!

zagrajmy w pomidora

A dokładniej: w pomidorka. Koktajlowego. Są wygodne. Wystarczy je umyć i pokroić. Dodać do sałatki. Nadziać na koreczki. Zamarynować. Udekorować nimi potrawy. Idealnie się sprawdzają gdy brakuje czasu. No i są zdrowe, bo zawierają sporo likopenu. Najlepiej uwolnić go podsmażając pomidorki. Do zrobienia relishu wystarczy zaledwie tyle ile ich zmieścisz w garści...


Relish słodko-kwaśny z pomidorków cherry
Składniki (na jeden słoiczek):
  • garść pomidorków cherry (ok 10 sztuk, drobna różnica naprawdę nie ma znaczenia)
  • 1 czerwona cebula
  • 2,5 łyżeczki ciemnego cukru trzcinowego
  • łyżeczka białego cukru
  • pół łyżeczki ziół suszonych (ulubionych)
  • pół łyżeczki garam masali (jeśli nie masz, może być tylko mielony kumin i cynamon)
  • kilka ziaren kolendry
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • 2 łyżki oliwy
  • szczypta soli
  • szczypta chili w proszku
  • 50 ml wody
Pomidorki umyć i pokroić w ćwiartki. Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę. Do rondelka wrzucić pomidorki, zasypać łyżeczką ciemnego cukru i włączyć ogień. Podgrzewać, aż puszczą sok i chwilę smażyć, aż zmiękną. Na patelni rozgrzać delikatnie oliwę i wrzucić cebulę. Dusić na wolnym ogniu z dodatkiem soli (zapobiegnie przypalaniu się cebuli).Gdy zmięknie dodać cebulę (razem z oliwą) do pomidorków, dodać zioła, garam masalę, kolendrę, chili oraz ocet i gotować ok 5 minut. Przełożyć do czystego słoiczka. W osobnym rondelku zagotować wodę z 2 łyżeczkami cukru ciemnego i łyżeczką białego. Podgrzewać tak długo, aż część wody wyparuje i powstanie ciemny syrop. Zalać nim relisz, zakręcić słoik i wstrząsnąć. Można pasteryzować jeśli nie chcemy użyć go od razu. W przeciwnym razie wystudzić i trzymać w lodówce. Doskonale pasuje do mięs z grilla, pieczeni albo po prostu z ulubionym pieczywem.

Figa bez maku

Figi rozbrajają swoją słodkością. Jak kobieta. Bo figa jest kobietą. Dlaczego? Ponieważ jadalne owocostany powstają tylko na żeńskich drzewach. W październiku bez problemu możemy kupić dojrzałe figi. Otworzyć je i jeść na surowo.Uwielbiam ich miękki środek. Kiedy jednak robię dżem, nie obieram ich. Ich skórka jest lekko kwaskowa, a to harmonizuje smak dżemu, którego słodycz i konsystencja w rzeczywistości bardziej przypominają miód...


Dżem figowy
Składniki:

  • 1 kg świeżych fig
  • 1 cytryna lub 2 limonki
  • 400 g cukru
  • kilka suszonych fig
Owoce myjemy, odkrajamy ogonki i kroimy na cząstki (ósemki). Przekładamy do rondla, skrapiamy sokiem z cytryny, zasypujemy cukrem i podgrzewamy na wolnym ogniu, aż figi puszczą sok. Wówczas zwiększamy płomień i gotujemy przez 15-20 minut, często mieszając by dżem się nie przypalił. Gdy zgęstnieje dodajemy kilka suszonych fig (można je pokroić). Gorący dżem przekładamy do słoiczków i szybko zakręcamy.


05 October, 2010

turecki bazar

Jest na Piłsudskiego sklep o tejże nazwie. Szczerze mówiąc słabo zaopatrzony, ale sprzedawca, przystojny Turek, nadrabia uprzejmością (w dowód swych dobrych intencji podarował mi, najpewniej ze względu na małą białogłową siedzącą w wózku, oko proroka, zwane także Nazar Banjuk, popularny w Turcji amulet chroniący przed złym spojrzeniem). Wstępuję tam, by uzupełnić braki w przyprawach oraz zaopatrzyć się w tahinę. Nie odważyłam się do tej pory wykonać jej samodzielnie. Używa się jej m.in. do wszelakich past np. hummusu czy mutabbal, którym zajmiemy się dzisiaj. To pasta z pieczonego bakłażana. W zasadzie z opalanego nad otwartym ogniem, co wydobywa cudowny dymny aromat. Ja jednak, żeby nie utrudniać sobie życia, zrobiłam to w piekarniku. Pasta ta znana jest pod wieloma nazwami. Mówiąc wieloma mam na myśli ogrom nazw. W zasadzie co kraj to inna nazwa. Drugą równie popularną nazwą jest baba ghanoush. Pasty te mają oczywiście mniejsze i większe różnice w składzie, ale tu panuje kompletna dowolność. Ponieważ tahina, czyli pasta sezamowa, mimo fantastycznego posmaku chałwy, ma w tle sporo goryczy, można ją łamać na różne sposoby. I tak dodaje się do mutabbalu np. kmin, pietruszkę, jogurt, cebulę czy paprykę. Ja na egipską modłę wzbogacam go pestkami granatu.


Mutabbal - pasta z pieczonych bakłażanów
Składniki:
  • 1 duży bakłażan (lub dwa mniejsze - wagowo powinno wyjść ok 0,5 kg)
  • 2 duże łyżki tahiny
  • 2 ząbki czosnku (mniej, jeśli podajemy pastę z granatem)
  • sok z 1 cytryny
  • sól
  • oliwa
  • pestki z połowy owocu granatu (lub inny, dowolny dodatek)
Bakłażana kroimy wzdłuż na pół. Pieczemy w bardzo wysokiej temperaturze przez ok 20-30 minut, aż skórka i wierzchnia warstwa sczernieją. W tym czasie możemy wydobyć pestki z granatu (przekrojony  na pół lekko ugniatamy i opukujemy mocno łyżką, nasiona same wypadną). Z upieczonego bakłażana wydrążamy miąższ, pomijając przypaloną powłoczkę. Siekamy go lub rozgniatamy widelcem. Dodajemy tahinę, posiekany i rozgnieciony z solą czosnek, sok z cytryny oraz pestki granatu.. Mieszamy, skrapiamy oliwą i schładzamy w lodówce.




Pastę podaje się najczęściej z chlebkami pita. Ja przyniosłam z Tureckiego Bazaru chleb pide. Prosty i smaczny. Można zrobić go samodzielnie, ale dziś brakło mi czasu. Przepisem jednak się podzielę:

Pide - chleb turecki
Składniki:
  • 0,5 kg mąki pszennej
  • 7 g suszonych drożdży
  • łyżeczka cukru
  • łyżeczka soli
  • półtorej szklanki wody
  • 4 łyżki oliwy
  • sezam i czarnuszka do posypania
Pół szklanki wody wlewamy do miski, mieszamy z cukrem i drożdżami. Odstawiamy zaczyn na kilka - kilkanaście minut. Dodajemy olej, sól, mąkę i resztę wody (ale stopniowo) i wyrabiamy ręcznie ciasto kilka minut. Powinno być miękkie i lekko klejące. Odstawiamy pod przykryciem na ok. pół godziny (powinno podwoić swoją objętość, jeśli nie urośnie wydłużamy czas wyrastania). Po wyrośnięciu wyrabiamy jeszcze chwilę ciasto na stolnicy lekko podsypanej mąką i dzielimy na 2 lub 3 kule, z których formujemy okrągłe placki, przykrywamy i zostawiamy jeszcze na 15 - 20 minut. Podrośnięte placki spłaszczamy ręką i palcem lub trzonem drewnianej łyżki robimy wgłębienia na chlebkach. Posypujemy wierzch nasionkami czarnuszki i sezamu. Odstawiamy jeszcze na 10 - 15 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni i pieczemy chlebki 10 - 15 minut na złoto.

sakiewki z rukolą i niebieskim serem

Jako dziecko nie znosiłam francuskiego ciasta. Ciastek, którymi raczyła nas pogrążona w nieświadomości babcia miałam po uszy. To samo wydanie: jabłka, cynamon, kruszące się ciasto. Było dla mnie mało słodkie, dziwnie rozpływało się w ustach, nie jak placki, do których przyzwyczajamy się w dzieciństwie. Jedzenie go wymagało czegoś więcej, może skupienia? To nie było zwykłe ciasto, z pewnością. I te okruchy...drażniła mnie chyba właśnie ta jego kruchość, delikatność. Dziś mogę z ręką na sercu przyznać, że uznałam te wszystkie cechy za zalety. Jak to w życiu bywa, pewne rzeczy docenia się z wiekiem:)
A jeśli chodzi o rukolę, to kolejna rzecz, która wywoływała u mnie mdłości, od czasu gdy jakaś ciotka zaserwowała sałatkę z tym, jak mi się wówczas wydawało, paskudnym zielskiem. Była dla mnie niejadalna. Przeprosiłam się z nią po latach, gdy w Pizza Hut wieńczyła serową pizzę. I wtedy odkryłam o co chodzi. Rukola i ser to dobrana para. Rukola i ser pleśniowy to para idealna. Pokochałam to połączenie, a ich ostre smaki otulone delikatnym ciastem to już poezja...


Składniki:
  • opakowanie ciasta francuskiego 
  • 100 g rukoli
  • 200 g sera typu roquefort
  • 2 młode pory
  • 150 g "wędliny" sojowej (niekoniecznie)
  • 200 g pomidorków cherry
  • świeżo mielony pieprz 
  • jajko
  • gruboziarnista sól morska
  • 2 łyżki oliwy
Rukolę i pomidorki myjemy i suszymy. Szynkę kroimy w paseczki i podsmażamy na dużej patelni na oliwie. Dodajemy pokrojone w krążki pory, pieprzymy i smażymy chwilę, aż zmiękną. Dodajemy osuszoną rukolę i smażymy jeszcze minutkę, można jedynie wymieszać z gorącą szynką i porami, bez smażenia, chodzi o to by sałata "siadła". Studzimy farsz i dodajemy do niego pokruszony ser oraz pokrojone w ćwiartki pomidorki. Ciasto francuskie kroimy na kwadraty, na środku każdego kładziemy farsz i zawijamy w kopertki delikatnie dociskając brzegi. Układamy powstałe sakiewki na blasze wyłożonej papierem i smarujemy na wierzchu rozmąconym jajkiem. Na koniec posypujemy sakiewki odrobinką soli. Nie należy tu przesadzać, gdyż farsz za sprawą sera jest wystarczająco słony. Pieczemy ok 10-12 minut (w piekarnikach gazowych do 15 min.) w temperaturze 220 stopni. Gorące smakują najlepiej:)




04 October, 2010

szarlotka z gruszkowym gościem

Kruche ciasto. Delikatne owoce. To moja ukochana szarlotka, która udaje się zawsze. Przepis teściowej znam niczym własne imię, wyrecytuję go bez zająknięcia wybudzona w środku nocy. Bo jest prosty i niezawodny. A zapach tego ciasta leczy ze zmartwień i przywołuje na myśl dalekie wspomnienia. Z dzieciństwa. Smak prostoty. Doskonałości. Kradzione gruszki zjadane na płocie, ich sok cieknący po brodzie. Pozwoliłam gruszkom wkraść się do szarlotki. Bo jabłko i gruszka to klasyk. Podawać komuś kawałek takiego ciasta to jakby się wyznawało miłość. Albo przynajmniej ogromną sympatię...


Składniki:
  • 4 szklanki mąki krupczatki + trochę do wysypania blachy
  • szklanka cukru
  • 250 g masła
  • 4 żółtka
  • 4 łyżki śmietany 12%
  • kilka kropel aromatu arakowego lub rumowego
  • po 0,5 kg jabłek i gruszek, obranych i pokrojonych
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
Mąkę przesiewamy do miski, mieszamy z cukrem po czym dodajemy wiórki masła. Rozdrabniamy palcami aż powstaną okruszki. Żółtka mieszamy z aromatem i śmietaną, dodajemy do ciasta i wyrabiamy ręcznie, aż będzie zwarte. Dzielimy na dwie części, mniejsza powinna stanowić 1/3 ciasta. Formujemy z niej kulę, z większej zaś wałek. Zawijamy w folię spożywczą i wkładamy na ok godzinę do zamrażarki. Owoce mieszamy z cukrem waniliowym, można je także trochę posmażyć. Zmrożony wałek ciasta kroimy na plastry grubości ok 1 cm i wylepiamy nimi dno natłuszczonej i wysypanej mąką blachy. Nakłuwamy ciasto w kilku miejscach widelcem. Wykładamy na ciasto owoce. Kulę ciasta ścieramy na tarce o dużych oczkach bezpośrednio na owoce. Pieczemy ok 50 minut w 175 stopniach. Wystudzoną szarlotkę można posypać cukrem pudrem. Smacznego!

Babeczki Przeczekoladove

Miałam ochotę na mocno czekoladowe ciacha. Z ostrym smaczkiem chili. Gorzką, aromatyczną czekoladą i ciemnym kakao...No i proszę, to co chciałam znalazłam na blogu, który nigdy mnie nie zawodzi, gdy chcę się odprężyć, napawać pięknem i czerpać inspiracje. Prowadzi go powszechnie znana i lubiana Liska, którą cenię za luz i niekonwencjonalność w kuchni oraz bezkompromisowość w fotografii. Ten blog jest doskonały, i, jeśli jakimś cudem jeszcze tego nie zrobiliście, koniecznie musicie go odwiedzić. Najlepiej sprawdzając oryginalny przepis. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dokonała w nim kilku zmian. Zrezygnowałam z syropu na rzecz kremu, a chili dodałam po prostu do ciasta. Zmniejszyłam ilość ciemnego cukru i dodałam zwykłego, dla Małego Człowieczka babeczki byłyby zbyt wytrawne. Cukier muscovado dostałam bez problemu w Marks&Spencer. Używam go także do sosów, ale to już zupełnie inna para kaloszy...


Składniki:
  • 110 g mąki
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 60 g ciemnego kakao
  • szczypta soli morskiej
  • pół łyżeczki chili w proszku
  • 185 g masła
  • 150 g cukru trzcinowego muscovado
  • 75 g zwykłego cukru
  • 85 ml śmietany kremówki
  • 50 g gorzkiej czekolady dobrej jakości, o wysokiej zawartości kakao
  • dodatkowo użyłam garści czekoladowych groszków, a co!:)
kem:
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 125 ml kremówki
  • szczypta cynamonu
Czekoladę drobno siekamy dużym nożem. W misce mieszamy mąkę z proszkiem, kakao, solą i chili. Dodajemy miękkie masło i rozcieramy palcami, aż powstaną okruchy.Śmietanę mieszamy z taką samą ilością wody, jajkami i cukrem. Łączymy obie masy i miksujemy. Następnie dodajemy czekoladę i groszki i delikatnie mieszamy. Masę wykładamy do papilotek (3/4 wysokości) wyłożonych do formy i pieczemy ok 30 w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.
W tym czasie przygotujemy krem: czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Śmietankę ubijamy i delikatnie łączymy z czekoladą. Masę doprawiamy cynamonem i mieszamy. Nakładamy po solidnej porcji kremu na każdą babeczkę. Smacznego!

03 October, 2010

babeczki cud malina plus cytryna ;)

Coś lekkiego. Coś słodkiego. I oczywiście szybkiego. W momentach takiego pragnienia dziękuję temu, kto wymyślił babeczki. Niedawno robiłam babeczki z ciasta maślankowego (przepis oczywiście się pojawi). Dziś pomyślałam o jogurcie. No i pożyczyłam przepis stąd. Nie miałam jednak masła, więc użyłam oleju. I dodałam babeczkom cytrynowej nutki. A owoce? Bez nich byłoby...nudno:) Konfitury, konfitury...Wybór padł. Malina stała się zatem wisienką...na torcie. Kropką nad "i".


Składniki: 
  • 150 ml jogurtu naturalnego
  • 3 jajka
  • 175 g cukru
  • 200 g mąki
  • szczypta soli
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • łyżeczka sody
  • 100 ml oleju
  • kilka kropel olejku cytrynowego
  • konfitura malinowa
Formę do babeczek wykładamy papilotkami. Ja używam formy do muffinów, więc wychodzi ich 12. Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni. Rozkłócone jajka mieszamy z jogurtem, olejem i zapachem. Osobno mieszamy suche składniki, dodajemy do nich masę jogurtową i łączymy składniki łyżką. Wykładamy połowę ciasta do papilotek, następnie na każdej wykładamy po łyżeczce konfitury i przykrywamy resztą ciasta. Można nałożyć na wierzch jeszcze po łyżeczce konfitury, ja tak zrobiłam. Pieczemy ok 20 minut, po wystudzeniu można posypać wierzch babeczek cukrem pudrem (wolę go od polewy, jaka jest w oryginalnym przepisie). Smacznego!