29 April, 2011

30 minut zieloności


Ci, którzy przebierali i czyścili kilogram młodego szpinaku wiedzą o czym mówię:) Miałam napisać już z lasu, ale wyjazd przełożył się z dzisiaj na jutro i nie mogłam oprzeć się tym cudom w warzywniaku. Właśnie za to kocham wiosnę. Wychodzę ze sklepu z wielką torbą zielonych liści. Wracamy ze spaceru, wyciągam parowar. Płuczę młody wiosenny szpinak, za oknem ciemne chmury i burza. Deszcz delikatnie dudni w parapet, przez otwarte okno wpada przyjemny wiatr. Stoję w kuchni boso i nie mogę uwierzyć, że jeszcze niedawno wypędzaliśmy zimę. W parowarze słodkie młode marchewki nabierają coraz piękniejszego koloru. Polane odrobiną masełka miały być pyszną przekąską dla Lu (nie tknęła ani kawałka, ku naszemu wielkiemu zdumieniu). Gdy ja próbuję uporać się ze szpinakiem, pod pierzynką rośnie sobie drożdżowe ciasto...


Mam ochotę na pizzę. No, taką prawie pizzę, na dość grubym cieście: miękką i puszystą. Z dużej blachy (taką pizzę przynosiła do szkoły moja przyjaciółka, domowa, pyszna pizza). Moja jest z porządną porcją szpinaku, czosnku i sera. Śmiejemy się, że jest jak niesłodkie ciasto drożdżowe ze szpinakiem. Ale jest pyszna. Także zimna. 



Pizza z młodym szpinakiem i czosnkiem
Składniki:

Ciasto:
  • 0,5 kg mąki
  • torebka drożdży instant
  • płaska łyżeczka cukru
  • kopiasta łyżeczka soli
  • szklanka letniego mleka
  • 2-3 łyżki oliwy
Wierzch:
  • 1 kg szpinaku
  • 3-4 ząbki czosnku
  • łyżka masła
  • łyżeczka soli morskiej
  • pieprz
  • 60 g gęstego przecieru pomidorowego (lub koncentratu)
  • 250 g mozzarelli
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • pół łyżeczki suszonych ziół (użyłam oregano)
Mąkę przesiewamy, mieszamy z drożdżami, solą i cukrem w dużej misce. Robimy wgłębienie na środku, wlewamy mleko i drewnianą łyżką mieszamy ciasto. Dodajemy oliwę, wyrabiamy ciasto tak długo, aż będzie elastyczne i miękkie. Formujemy kulę, smarujemy ją delikatnie oliwą i zostawiamy pod przykryciem do wyrośnięcia na minimum pół godziny (powinno podwoić objętość).

Dokładnie myjemy i przebieramy szpinak. Zalewamy go wrzątkiem, by "siadł" (ja sparzyłam go w parowarze). Odcedzamy i siekamy (trzeba dobrze odcisnąć wodę). Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy szpinak, solimy i smażymy, aż odparuje woda, która jeszcze została. Czosnek obieramy, wyciskamy do szpinaku, dodajemy pieprz i gałkę. Odstawiamy do ostygnięcia.

Wyrośnięte ciasto przekładamy na dużą prostokątną blachę, dociskamy dłonią by równomiernie ją wylepić. Smarujemy wierzch przecierem, układamy szpinak i ser pokrojony w plastry. Wierzch można dodatkowo delikatnie posolić, posypujemy ziołami. Pieczemy przez ok 30 min. Po upieczeniu, jeśli jest spód jest zbyt twardy można przykryć folią i odstawić na jakiś czas. [Szczerze mówiąc odgrzewałam wieczorem w piekarniku kawałek pizzy i była nawet lepsza niż świeża:)]. Smacznego!


Następny post będzie już "leśny", obiecuję:) Pozdrawiam Was ciepło!

28 April, 2011

Przed majówką (i całym majem) w lesie. Zupa.


Jutro wyjeżdżam. Zostawiam Wrocław na miesiąc. Będę tęsknić, ale tam gdzie jadę budzą mnie ptaki i chłód, wdzierający się do domu, gdy kominek wygasa. Tam pachnie sosną. Dzikim bzem. Pod domem rosną brzozy, na które wspina się kot mojej Mamy. Pełno jest wokół leśnych dróżek. W sezonie grzyby rosną pod płotem. Można wyjść rano, zebrać kilka kurek i wrzucić je do jajecznicy na śniadanie. Trochę dalej rosną poziomki, w głębi lasu mnóstwo jagód. Szkoda, że teraz będą tylko konwalie. Ale to i tak dużo. To i tak zdecydowanie więcej niż w centrum miasta.


Mimo tego, iż będę miała teraz miesiąc wolnego to jednak rzadziej będę zaglądać i publikować na blogu. Długo nie mogłam znaleźć takiego nagłówka, który mi osobiście podobałby się w 100 %. W końcu jednak (z pomocą przyjaciółki) udało się. Mam nadzieję, że Wam też się podoba. A jeśli nie, nie szkodzi. Grunt, że ja w końcu czuję się całkowicie jak u siebie:) Drobna zmiana wyglądu zawsze poprawia mi humor, nawet jeśli chodzi o blog, a nie o fryzurę;)

Zatem do zobaczenia za kilka dni, gdy już "zadomowię" się w lesie i zrobię coś pysznego do podzielenia.
A dla spragnionych warzyw pyszna, prosta zupa, z botwinką, młodymi ziemniakami i młodym czosnkiem. I z wszystkim młodym;) Wyjątkowo na mięsie (bo to tak naprawdę zupa dla Lu, ale też się połakomiliśmy;)), ale oczywiście można ją zrobić na wywarze warzywnym.


Szybka zupa z młodych warzyw
Składniki:
  • 2 l wywaru warzywnego, mięsnego lub gotowego bulionu (użyłam wywaru z indyczej golonki) z dodatkiem liścia laurowego i ziela angielskiego
  • 3 młode marchewki
  • 1 pietruszka
  • ćwierć selera korzeniowego
  • pęczek botwinki
  • 400 g młodych ziemniaków
  • pół główki młodego czosnku (lub 2-3 ząbki twardego)
  • sól i pieprz (świeżo mielone)
  • pół pęczka koperku
  • kwaśna śmietana do podania
Zagotowujemy bulion. Marchew, pietruszkę, seler i ziemniaki myjemy, oskrobujemy i kroimy w półtalarki. Wrzucamy do wywaru.  Gotujemy aż lekko zmiękną. Botwinkę dokładnie płuczemy pod bieżącą wodą, czyścimy buraczki i całość siekamy. Pod koniec gotowania dodajemy do zupy. Gdy warzywa będą odpowiednio miękkie, doprawiamy solą, pieprzem i ściągamy z ognia. Czosnek obieramy i drobno siekamy (nie wyciskamy). Dorzucamy do zupy, mieszamy i zostawiamy pod przykryciem kilkanaście minut. Zupę podajemy ze śmietaną i posiekanym koperkiem lub natką pietruszki. Smacznego:)



26 April, 2011

Sernik z przepisu Teściowej


Sernik z jabłkami na herbatnikach

Składniki:
  • 1 kg dobrego sera, zmielonego (może być śmietankowy, z wiaderka)
  • 6 jaj
  • 100 g masła
  • 200 g cukru
  • 1 budyń śmietankowy lub waniliowy
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki otartej skórki z cytryny*
  • 2 duże jabłka
  • pół łyżeczki cynamonu
  • herbatniki (ilość zależy od powierzchni blachy)
  • cukier puder do posypania (można zrobić też lukier, wg uznania)
Jabłka obieramy i kroimy na kawałki. Podsmażamy, aż zmiękną i puszczą sok, dodajemy cynamon (można dodać też odrobinę cukru). Odstawiamy do ostygnięcia.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
 Żółtka oddzielamy od białek, ucieramy dokładnie z cukrem, następnie z masłem. Dodajemy partiami ser, dokładnie łączymy z masą. Mieszamy z budyniem, proszkiem i cytrynową skórką. Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywno i delikatnie mieszamy z masą serową. Wylewamy masę na herbatniki. Na wierzchu układamy jabłka. Pieczemy ok 60 minut (jeśli wierzch za bardzo się przypieka nakrywamy go folią aluminiową). Po wystudzeniu odłożyć w chłodne miejsce i kroić schłodzony. Smacznego!

* Można dodać co przyjdzie Wam do głowy, rodzynki itp

25 April, 2011

Babka zwana babunią, zapowiedź sernika i kwietniowe popołudnie


Wyjątkowo udane święta. Pogoda piękna, idealna wręcz. Większość dnia spędzamy pod jabłonią, słuchając pracowitych pszczół. Nie przeszkadzają nam, gdy po obiedzie, do kawy, jemy maślankowo-cytrynową babkę. W tym są lepsze od os. Dla tych drugich na szczęście jeszcze za zimno. Dla nas w sam raz. Między gałęziami przebijają promienie słońca. Kwitnąca czereśnia pachnie przyjemnie (już myślę o clafoutis). Taką wiosnę kocham. I takie popołudnia. Siadamy z Lu na schodkach. Obserwujemy ogród. Tulipany, hiacynty, które wabią motyle. Na tamaryszku przysiadają ptaki. Nie chcę wracać do miasta. Ale muszę. Na chwilę. A potem do lasu:)



Maślankowo-cytrynowa babka była pyszna. Z migdałowym lukrem i rodzynkami w rumie. Mieszanka aromatów, która bardzo nam odpowiada. Babkę nazwałyśmy babunią, ze względu na niezbyt imponujące gabaryty (zrobiłyśmy z mniejszej ilości ciasta niż w przepisie). Bo był jeszcze sernik. Pyszny sernik teściowej. Z jabłkami. Zjedzony pod jabłonią. Przepis już wkrótce.

23 April, 2011

Chłodnik i życzenia


Co roku czekam niecierpliwie na botwinkę. Robię z niej lekką zupkę z młodymi ziemniakami, albo chłodnik. Chłodnik jest u mnie obowiązkowy. Robiła go Mama, teraz robię go ja. I sama go zjadam, bo w domu jestem jedynym jego miłośnikiem. Wrzucam do niego różne dodatki. Dużo zieleniny, kefir, czasem rzodkiewkę, zawsze ogórek. Jestem miłośniczką zup na zimno. W porze letniej robię chłodniki z arbuza, ogórków. Albo gazpacho. Ale pierwszy zawsze jest ten z botwinki. Wyczekany. Najulubieńszy, chociaż najprostszy. 


To bardzo prosty przepis, minimum pracy, a maksimum smaku:) Na słoneczne dni idealny, można go zrobić rano w kilkanaście minut, wstawić do lodówki i po powrocie z pracy w gorące dni zjeść na lekki obiad.

Chłodnik z botwinki z ogórkiem
Składniki:
  • pęczek botwinki
  • pół pęczka szczypiorku
  • pół pęczka koperku
  • 400 g kefiru (duży kubek)
  • 500 ml wody
  • świeży ogórek
  • 2 łyżki soku z cytryny (lub łyżka octu)
  • mały ząbek czosnku, obrany i starty na tarce o najmniejszych oczkach (opcja)
  • sól i pieprz
Zieleninę dokładnie myjemy pod bieżącą wodą, korzonki botwinki delikatnie obieramy (najlepiej je oskrobać). Botwinkę drobno siekamy, zalewamy wodą i od momentu zagotowania się wody gotujemy nie dłużej jak 7 min.Zdejmujemy z ognia, zakwaszamy cytryną, dodajemy czosnek i studzimy (nie odcedzamy). Ogórka obieramy (zawsze od jasnej strony;)) i kroimy w drobną kostkę, szczypiorek i koperek siekamy drobno.

Do wystudzonej botwinki wlewamy kefir, dodajemy ogórka i zieleninę, doprawiamy wg uznania solą i pieprzem. Wstawiamy do lodówki na min. godzinę (można wcześniej rozlać do szklaneczek). Podajemy bardzo chłodny. Ja lubię go z jajkiem na twardo. Smacznego:)



Życzę Wam kochani przede wszystkim Świąt spokojnych i słonecznych. Pysznych* i relaksujących. W gronie bliskich, bez trosk i bez pośpiechu. 

*My w tym roku na święta u rodzinki więc nie narobiłam się mazurków i żurków:) Ale jutro, trochę spóźnione, cytrynowa baba i sernik (Teściowej!). Uściski!

19 April, 2011

Ogórek to prawie lato


Wiem, że do lata jeszcze kawał czasu, ale ostatnio cały czas myślę o lecie. Wszystko wskazuje na to, że maj, podobnie jak rok temu, spędzę w lesie. Tym razem nie wynika to z moich planów, ale z konieczności. Miła jest jednak perspektywa poranków na tarasie (kawa z mlekiem, bose stopy i słońce spomiędzy gałęzi), spacerów po lesie, spotkań z iryzującymi żukami. Bez pośpiechu, bez szumu miasta. Za to z zapachem drzew i z wieczorami pełnymi rozmów, na ogrodowej drewnianej huśtawce. Miła odmiana. Tęsknię za prawdziwą zielenią.

Ale póki co proponuję Wam hummus z zielonym akcentem. Bardzo często robię hummus, zawsze dodaję coś innego: pomidory, paprykę, szczypiorek, ziarna, orzechy lub pestki dyni. Tym razem zrobiłam z ogórkiem. Małosolnym. Bardzo kojarzy mi się z latem, a smak małosolnych ogórków należy do moich ulubionych. Można oczywiście wykorzystać świeży lub kiszony ogórek, ale polecam moją wersję, jest przepyszna.


Hummus z ogórkiem małosolnym
Składniki:
  • puszka ciecierzycy (400 g), odsączonej z zalewy
  • 2 łyżki pasty tahini
  • 2 łyżki oliwy (polecam olej lniany zamiast oliwy z oliwek)
  • 2 średniej wielkości ogórki małosolne (lub trzy mniejsze) - jak najtwardsze
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka kremowego chrzanu
  • łyżka soku z cytryny + odrobina startej skórki
  • odrobina posiekanej świeżej mięty (opcjonalnie, można użyć np natki pietruszki, lub nie dodawać zieleniny wcale)
  • sól
Odcedzoną ciecierzycę mielimy w maszynce lub dokładnie miksujemy. Ogórki (ze skórką) ścieramy na tarce. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę lub też ścieramy (na najmniejszych oczkach). Do ciecierzycy dodajemy lekko (ale nie całkowicie) odciśnięte z soku ogórki, czosnek oraz pozostałe składniki. dokładnie mieszamy. Solimy wg gustu. Gotowy hummus trzymamy w lodówce, skropiony z wierzchu oliwą, by nie obsychał. Podajemy do pieczywa lub krakersów. Smacznego!



15 April, 2011

Where's the sun?


Puszka pomidorów. Puszka ciecierzycy. Za oknem brak słońca. To co kilka dni temu wyglądało ciepło, soczyście i barwnie, dziś jest szare i smutne. Zmęczone wiatrem. Zieleń onieśmielona. Mam tego dość: kiedy w końcu będzie ciepło? A przecież zimno nie jest. Ale to nie to. Jeszcze nie to na co czekam. Zapowiadają świetną pogodę. Już od jutra. Dobrze, cierpliwie poczekam. Póki co pocieszam się zupą. Wy wiecie jak ja kocham zupy;). Ta, którą Wam dziś polecam jest pikantna i rozgrzewająca. Trzeba zjeść ją dzisiaj, bo jutro nie będzie już pasować...


Pikantna zupa pomidorowa z cieciorką

Składniki:
  • 1,5 puszki krojonych pomidorów 
  • puszka cieciorki (odsączona)
  • pół szklanki pokrojonej pieczonej papryki marynowanej (można zastąpić świeżą)
  • 3 suszone chili, pokruszone
  • 3 ząbki czosnku (przeciśnięte przez praskę)
  • łyżeczka nasion kolendry
  • 1/8 łyżeczki nasion kuminu
  • 3/4 łyżeczki gruboziarnistej soli
  • 750 ml bulionu (użyłam warzywnego)
  • 2 łyżki oliwy
  • gęsta śmietana do podania
  • natka pietruszki do przybrania (pominęłam, użyłam suszonej, do smaku)
Z czosnku, kolendry, kuminu, chili i soli za pomocą moździerza ucieramy pastę. W garnku rozgrzewamy olej i podsmażamy na nim pastę przez ok 3 minuty, mieszając. Następnie dodajemy cieciorkę, paprykę, pomidory i bulion. Gotujemy przez ok. 15 minut. Przepis zaleca miksowanie zupy, ja tego nie robiłam. Podajemy z kleksem kwaśniej śmietany. Smacznego!

12 April, 2011

co zrobić z tym biednym brokułem?


Leżał i czekał. Opatulony w folię, dusił się w niej i niecierpliwił. Zdradzał pierwsze oznaki więdnięcia. A ja uparcie nie miałam na niego ochoty. Ani w zupie, ani w sałatce. Ani w żadnych zapiekankach z makaronem i serem. W końcu jednak biedny brokuł doczekał się swojej roli, ale w nieskomplikowanym daniu. Ze skromną obsadą - masła, jogurtu i czosnku. I ziół. Tylko na tyle było mnie stać. I na nic więcej nie miałam ochoty. Po prostu brokuł w roli głównej.


Brokuł zapiekany w ziołowym maśle z czosnkowym sosem

Składniki:
  • 1 duży brokuł 
  • ok 2 łyżek masła
  • po pół łyżeczki ziół (oregano, tymianek, koperek - wg upodobań)
  • gruboziarnista sól morska
  • świeżo mielony pieprz (użyłam kolorowego)
  • 150 g gęstego jogurtu (grecki, bałkański, może być też śmietana 18%)
  • 2 ząbki czosnku
  • szczypta soli
  • szczypta oregano
Formę do zapiekania smarujemy połową masła, układamy w niej brokuła, umytego, osuszonego i podzielonego na różyczki (wg łodyg, nie powinny to być malutkie różyczki). Posypujemy je solą morską, pieprzem i mieszanką ziół. Na wierzchu układamy wiórki z pozostałego masła. Zapiekamy ok 35-40 min. w temp. 190 st. C (brokuł powinien być twardawy, ale ładnie zarumieniony).

Przygotowujemy sos mieszając jogurt z solą i oregano oraz przeciśniętym przez praskę (lub startym) czosnkiem. Odkładamy na kilkanaście minut do lodówki.

Upieczonego brokuła podajemy z sosem. Smacznego:)

09 April, 2011

wiatr, pomieszane szyki i krówkowy eksperyment


Czy to nie ironia losu, że za oknem świeci oślepiające wyczekane słońce, ale wiatr sprawia, że strach nawet nos za drzwi wyściubić? A jeszcze kilka dni temu aż roiło się od dzieci okupujących place zabaw, z entuzjazmem zrzucających kolejne warstwy ubrań, czapki i szaliki, które mamy uparcie im zakładały nie wierząc termometrom. Dziś jest ciepło, ale z zabaw w piaskownicy nici. W obawie by nam głów nie urwało zostajemy w domu i oglądamy jak tańczą drzewa (przy tym wietrze już nie wydają się takie silne i wielkie). Trzeba to sobie wynagradzać. Upiec coś słodkiego. Razem z dzieckiem. A potem z przyjemnością się dzielić. W planie mam babeczki, ale dziś przedstawiam Wam krówkowe ciasto, jakie zrobiłam kilka dni temu. Oczywiście dziś zostały po nim już tylko zdjęcia. Ciasto, mimo iż dla mnie zupełnie eksperymentalne, wyszło jak chyba jeszcze żadne. Mięciutkie, wilgotne, puszyste i obłędnie karmelowe. Naprawdę polecam, nie tylko miłośnikom krówek:)

Ciasto krówkowe z orzeszkami ziemnymi*
Składniki:
  • puszka krówkowej masy o dowolnym smaku (użyłam Bakkaland, kokosowej) - 400 g
  • 160 g mąki pszennej
  • 80 g miękkiego masła
  • 30 g cukru
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
polewa (zawsze przy robieniu polewy z masy korzystam z tego sposobu):
  • 2 łyżki mleka
  • kopiasta łyżeczka masła
  • posiekane solone orzeszki ziemne (ok ćwierć szklanki)
Piekarnik rozgrzewamy do 170 st. C. Masło ucieramy mikserem z cukrem, do powstania jasnej, puszystej masy. Zmniejszamy obroty miksera. Wbijamy po jednym jajku, każde ucierając, aż dokładnie połączy się z masą (min 30 sekund każde). Do masy dodajemy 2/3 masy krówkowej i ucieramy by dokładnie je połączyć. Mąkę pszesiewamy, mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia, dodajemy do masy i mieszamy drewnianą łyżką lub szpatułką. Gotową masę przekładamy do formy (średnia keksówka lub cwibakowa). Pieczemy ok 40-50 minut (sprawdzamy patyczkiem - ciasto będzie minimalnie lepkie, ale nie powinno zostawać na patyczku). Upieczone ciasto studzimy.

Przygotowujemy polewę: pozostałą część masy krówkowej podgrzewamy z mlekiem, aż powstanie gładka masa. Zdejmujemy z ognia i mieszamy z łyżeczką masła. Polewamy nią wystudzone ciasto i posypujemy wierzch orzeszkami. Smacznego!:)


*to ciasto wydaje się być dość cierpliwe i uniwersalne, nadaje się na muffinki, można z nim eksperymentować, dodać posiekane krówki, orzechy lub czekoladę.

07 April, 2011

rzodkiewka i...makaron


- A co Pani tak te liście przebiera?
- Najładniejszych szukam...
- A co? Będzie je Pani jadła?
- No takie mam zboczenie;)

A Wy? Lubicie zieleninę? Zjadacie natkę marchewki? Liście rzodkiewki, rzepy, kalarepki? Gustujecie w szczawiu, szpinaku i botwince? Bo ja od niedawna. I bardzo żałuję, bo to niesamowicie przyjemne mieć świadomość, że czerpie się korzyści z całego warzywa. No, pod warunkiem, że są ekologiczne, ale w dzisiejszych czasach nawet napisy eko i bio nie dają gwarancji. Nie mam własnego ogródka, bardzo żałuję, zazdroszczę mamie i teściowej. Ale ja chyba nie mam ręki do ogrodów, pamiętam, że na działce, jako dziecko, głównie zrywałam owoce i zbierałam plony, pielenie i podlewanie zostawiając innym:) Najlepsze było chyba łuskanie zielonego groszku i zjadanie pysznych ziarenek prosto ze strączków. Albo bób gotowany na butli gazowej. Truskawki prosto z krzaczka, kolczyki z czereśni i bukiety z kopru. Albo piwonie przyniesione do domu i pachnące obłędnie w upalne wieczory. Piski przy bieganiu przez zraszacz, ręce podrapane agrestem. I moja mała siostra zjadająca rzodkiewki w całości. Wiedziała, co dobre:)



Spaghetti z pesto rzodkiewkowym, cieciorką i cukinią

Składniki:
  • pęczek rzodkiewki z ładnymi liśćmi
  • mała cukinia
  • 200 g ciecierzycy (pół puszki)
  • 1 średniej wielkości cebula lub kilka szalotek
  • ok. 150 g makaronu (spaghetti lub inny, ulubiony)
  • 2 łyżki oliwy
  • sól i pieprz
pesto:
  • łyżka łuskanego słonecznika
  • łyżka posiekanych migdałów
  • łyżka tartego parmezanu (lub innego)
  • duży ząbek czosnku
  • szczypta soli
  • łyżka oliwy (lub więcej jeśli jest potrzeba)
Liście rzodkiewki odcinamy, przebieramy, dokładnie myjemy i osuszamy. Miksujemy z resztą składników na pesto. Przekładamy do słoiczka (wytrzyma w lodówce 3 dni). Makaron gotujemy w osolonej wodzie al dente wg przepisu na opakowaniu. Na patelni rozgrzewamy olej, podsmażamy cebulę ok 5 minut, dodajemy cukinie i odcedzoną cieciorkę, podsmażamy jeszcze 5-7 minut, doprawiamy pieprzem (jeśli chcemy solą). Makaron odcedzamy, mieszamy z pesto i warzywami. Podajemy z chrupiącymi rzodkiewkami. Smacznego:)

06 April, 2011

dla cebuloverów


Chodziła za mną zupa cebulowa. Ale stragany uginają się pod ciężarem nowalijek (tak, rozsądek każe się jeszcze wstrzymać, ale serce...wiadomo:) I tak oto jadłam już młode ziemniaki (?) z masłem, porządną porcją koperku i wiejskim serkiem. Wczoraj prawie rzuciłam się na botwinkę. Zamarzył mi się chłodnik. Ze świeżym ogórkiem. A truskawki kuszą, zwłaszcza napisem na kartonie "bardzo słodkie!". Jak tu nie zwariować? A w domu czeka góra cebuli. Trudno, trochę na przekór wiośnie, będzie cebulowa. W pysznej wersji z ziemniaczano-serowym puree. Bo czy cebula jest gorsza niż pachnące pęczki szczawiu?


Cebulowa z ziemniaczano-serowym puree

Składniki:
  • 500 g cebuli
  • 500 ml bulionu
  • pół łyżki suszonego tymianku
  • płaska łyżeczka cukru
  • pieprz i sól
  • łyżka masła + łyżeczka do ziemniaków
  • 2 łyżki oleju
  • 4 średniej wielkości ziemniaki
  • 2 czubate łyżki kremowej bryndzy (można zastąpić fetą lub innym słonym serem)
  • ewentualnie szczypiorek do posypania
Cebulę obieramy i kroimy w piórka. W garnku z grubym dnem rozgrzewamy olej z łyżką masła. Wrzucamy cebulę, delikatnie solimy i smażymy na małym ogniu ok 20-30 minut, co jakiś czas mieszając. Cebula nie może się przypalić, ale powinna zbrązowieć i lekko skarmelizować (pod koniec można dodać łyżeczkę cukru, ale nie jest to konieczne). Gdy cebula będzie miękka i ciemna zalewamy ją bulionem i gotujemy jeszcze chwilę, po czym doprawiamy świeżo mielonym pieprzem i tymiankiem. Wyłączamy ogień i zostawiamy zupę pod przykryciem.

Ziemniaki obieramy i gotujemy do miękkości w leciutko osolonej wodzie. Odcedzone przeciskamy przez praskę, mieszamy dokładnie z masłem i serem. Nakładamy do miseczek porządną porcję puree i zalewamy gorącą zupą. Wierzch można posypać szczypiorkiem. Pycha!:)

02 April, 2011

Rudzielec czyli ginger, ginger czyli imbir. ciasto marchewkowe


Już jakiś czas temu myślałam o cieście marchewkowym. Przyznam szczerze, że nigdy go nie robiłam. Z resztą nie mam dużego doświadczenia w ciastach z dodatkiem marchwi, dyni czy bananów. I to się zmienia, dla mnie to zupełnie inna jakość ciast. Bo są wilgotne, ciężkie, i jeśli zapakujemy je w folię, będą świeże kilka dni. Wiem, że to żadne odkrycie, ale ja naprawdę zaczęłam piec ciasta stosunkowo niedawno. Uważałam, że nie mam do nich talentu. Zakalec na zakalcu. I nawet gdy robiłam je identycznie jak mama (która, swoją drogą, też nie ma dużego doświadczenia w wypiekach) to nie wychodziły. Dopiero gdy sama zostałam mamą zaczęłam się do ciast przykładać. Wyszukane i trudne torty i przekładańce są jeszcze przede mną. Ale marchewkowe proste ciasto? Każdemu wyjdzie:) Zrobiłam je poniekąd na prośbę czytelniczki bloga, która przyspieszyła to co planowałam. I jest. Rudzielec. Przepis z lutowego numeru Kuchni. Określenie rudzielec naturalnie skojarzyło mi się z imbirem, od siebie dodałam więc kandyzowany imbir. I cukrową skorupkę (zastosowaną w poprzednim cieście, tutaj sprawdziła się równie idealnie).


Z dedykacją dla wszystkich rudzielców:)


Ciasto marchewkowe z kandyzowanym imbirem
(zmodyfikowany przepis z Kuchni 2-2011)*

Składniki:
  • 200 g mąki pszennej
  • 200 g cukru (użyłam 150 g)
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżki cynamonu
  • 1/4 łyżki gałki muszkatołowej (pominęłam)
  • 225 ml oleju
  • 3 jajka
  • 200 g startej marchewki (nie mam pojęcia ile to jest w przeliczeniu na marchewki:) użyłam jednej dużej i jednej małej
  • Garść posiekanego imbiru kandyzowanego
  • dodatkowo: łyżka brązowego cukru (lub zwykłego) oraz brązowy cukier puder z cynamonem (użyłam gotowej mieszanki w młynku Kotanyi)
W misce łączymy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól i cynamon. W drugiej lekko ubijamy jajka, dodajemy olej, marchewkę i posiekany imbir. Mokre składniki wlewamy do miski z suchymi, łączymy drewnianą łyżką. Formę (keksówkę lub tortownicę) smarujemy masłem lub wykładamy papierem. Napełniamy ciastem, wyrównujemy wierzch i posypujemy równomiernie łyżką cukru. Pieczemy ok 50-60 minut (test patyczkowy;)). Można zostawić na 5 minut w wyłączonym piekarniku (wierzch będzie bardziej chrupki). Po ostygnięciu oprószamy ciasto mielonym cukrem z cynamonem i kroimy. Smacznego!

*W oryginalnym przepisie składników było dwa razy więcej, na możliwości naszej rodziny (i sąsiadów) to o wiele za dużo:) Zmniejszyłam więc proporcje o połowę. Jeśli chcecie upiec ciasto wg oryginału przyszykujcie dużą prostokątną blachę do pieczenia.

01 April, 2011

waking up to life


Nie ma jedzonka. Dzisiaj są fotki ze spaceru. Banalne, wiosenne fotki pączków. Błagam o wybaczenie, ale nie mogłam się powstrzymać. Wiosna mnie otumaniła:) Z wiosną zawsze idzie nowe. A ja spokojnie czekam, wiem, że będzie tylko lepiej. Jakby ktoś chwycił za kredki i pokolorował wszystko dookoła. A ja mam ochotę chwycić za płótno i pędzle. Kto wie, może w tym roku jednak coś namaluję. Tęsknię za tym. Nie było czasu. Zapach farby olejnej śni mi się nocami. Muszę coś z tym zrobić. A wiosna to przecież najlepszy czas na tworzenie. Jutro ciasto marchewkowe. A dziś kilka obrazków. Namiastka. Substytut. I dobrze.