09 February, 2011

Patrz, kochanie, jaki pasztet...


Długo zbierałam się do tego pasztetu. Głównie z powodu moczenia soi przez noc (zwyczajnie zapominałam). Udało się w końcu namoczyć soję, pozostał wybór dodatków. Oczywistą oczywistością ;) był dodatek warzyw. Postawiłam na pieczone. Mąż kupił pomidorki, które nadawały się jedynie do tego, a i to nie do końca, bo aromatu nie miały za grosz. Łudziliśmy się, że te małe, gałązkowe, będą miały smak (zimą tak brakuje świeżych pomidorów!). No ale do pasztetu się przydały:) Podobnie jak kilka innych warzyw. Co z tego wyszło? Niezły pasztet ;)


Sojowy pasztet z pieczonymi warzywami
Składniki:
  • 250 g soi, namoczonej w dużej ilości wody przez 10-12 godzin
  • 1 czerwona papryka
  • 2 niewielkie marchewki
  • cebula
  • główka czosnku
  • kilka pomidorów (zimą to tylko opcja, latem konieczność;) - można zastąpić suszonymi)
  • 3-4 łyżki oliwy
  • 1-2 jajka (w zależności od wilgotności masy)
  • mieszanka ulubionych ziół (bardzo pasują prowansalskie)
  • sól i pieprz
  • masło do formy
  • siemię lniane do formy (opcjonalnie, można wysypać tylko bułką tartą, lub nie wysypywać wcale)
  • ewentualnie otręby (lub tarta bułka) do zagęszczenia masy
Namoczoną soję gotujemy do miękkości (ok. godziny). Piekarnik rozgrzewamy do 190-200 st. C. Marchew i cebulę obieramy, kroimy na połówki, podobnie postępujemy z papryką i pomidorami, układamy na blasze, skrapiamy oliwą i posypujemy odrobiną ziół. Z główki czosnku ścinamy wierzch, zawijamy ją w folię aluminiową, razem z resztą warzyw wkładamy do piekarnika na ok 30 minut. Ugotowaną soję odcedzamy i miksujemy razem z upieczonymi warzywami (oprócz czosnku), (ja soję przepuściłam przez maszynkę do mielenia jeden raz, podobnie z warzywami - można je również drobniutko posiekać, papryki nie obierałam ze skórki, ale po upieczeniu można to zrobić dość łatwo).

Mieszamy soję z warzywami, dodajemy oliwę, sól, pieprz i zioła (masa powinna być bardzo dobrze doprawiona, po dodaniu jajek i upieczeniu złagodnieje). Dodajemy jaja, mieszamy. Masa powinna być dość rzadka (dzięki temu pasztet będzie wilgotny, a nie suchy), ale jeśli uznamy, że jest zbyt rzadka można zagęścić ją otrębami pszennymi (lub bułką). Następnie delikatnie wmieszamy w masę wyciśnięte ze skórek upieczone ząbki czosnku.

Keksówkę smarujemy masłem i wysypujemy siemieniem. Wykładamy do niej masę (wierzch także posypałam garstką siemienia). Pieczemy ok 40 - 50 minut w 180 st. Pasztet wyciągamy z formy i kroimy dopiero gdy całkiem wystygnie, można go dodatkowo schłodzić. Jeśli taka ilość okaże się zbyt duża, można pasztet pokroić w mniejsze porcje i zamrozić. Na kanapkach smakuje świetnie z chrzanem lub czosnkowym sosem. Smacznego:)

13 comments:

muffinka said...

Muszę przyznać Ci plusa za kreatywność... !!! Mam ochotę na taki pasztet i na pewno to wypróbuję! A mąż pewnie jest zadowolony:)

Przepiękne, zdjęcia jak zwykle.

Pozdrawiam Mar!

wykrywacz smaku said...

te zdjęcia nas wykończą, odwiedź nas, ładnie prosimy! ;-)

Amber said...

Jestem zakochana w Twoich zdjęciach.Przyznaję...
Pasztet pyszny.Tylko muszę Ci podrzucić własny chleb.
Serdecznie...

Kubełek Smakowy said...

A chlebek tam jak pysznie wygląda.

Anonymous said...

Piekłam pasztet. Z soczewicy. Ale taki, sojowy, zapowiada się równie pysznie, jeśli nie lepiej! Mniam. Narobiłaś mi smaka. A na noc niezdrowo jeść! ;)

Martyna said...

moja pierwsza próba upieczenia pasztetu wegetariańskiego skończyła się zupełnym niepowodzeniem, ale ja się łatwo nie poddaję i już zapisuję Twój przepis do wypróbowania :)

Ag said...

Wygląda świetnie. Muszę zrobić taki pasztet.

aga said...

zdjecia sa tak apetyczne, ze chetnie bym zjadla taka kanapeczke z pasztetem:)

majka said...

Niezly pasztet :) Musi byc pyszny. Chetnie wyprobuje przepis :)

asieja said...

pasztet bez mięsa.. cudownie! taki musiał byc pysznie aromatyczny.

Karmel-itka said...

patrzę i napatrzeć sie nie mogę!
cudowny, aromatyczny i... bez mięsa?
intrygujący!

Edyta said...

wygląda pysznie, z chęcią wypróbuję :)

Mar said...

dziękuję kochani za motywujące komentarze, pasztet zniknął bardzo szybko, spieszę rozmrozić następny kawałek:)

pozdrawiam ciepło!