I sama nie wiem czemu. Mam jak każda kucharząca żona i matka przeróżne formy do zapiekanek, tart, muffinów, stosy blach i blaszek,a do jednego z moich ulubionych deserów nie mam, ot co:) Jakoś zawsze robię go w nieco wyższej formie niż potrzeba, z resztą naprawdę dawno go nie robiłam, bo kojarzy mi się z latem, czereśniami i wiśniami. Uwielbiam go za prostotę, łatwość wykonania i właśnie te wszystkie cechy lata, ciepłych dni zamkniętych w cieście z owocami. Więc chyba jednak nie o formę tu chodzi. A o treść;)
Clafoutis lubię jeść jeszcze ciepłe, prosto z formy. Gdy w środku zimy przyszła mi ochota na ten deser/ciasto, wyciągnęłam z zamrażarki śliwki. Bo tu w zasadzie panuje dowolność, można użyć dowolnych, ulubionych owoców. Ponieważ smak jaj jest mocno wyczuwalny warto użyć jak najlepszych jaj wysokiej jakości. Można nie używać miksera i ucierać ciasto ręcznie, ale trzeba to robić bardzo dokładnie, by masa była gładka i bez grudek.
Clafoutis ze śliwkami
Składniki:
- ok 40 dag śliwek (po rozmrożeniu i odsączeniu)
- 5 łyżek mąki
- niepełna szklanka mleka (3/4)
- 3 jaja
- pół szklanki cukru
- szczypta soli
- kilka kropli aromatu rumowego (niekoniecznie, ale można użyć rumu do śliwek jeśli deser będą jeść tylko dorośli:))
- masło do wysmarowania formy
11 comments:
lubie i to bardzo!
fajne i bez formy:)
Ja też nie mam, bo pękła...Ale takie pyszności można widać i bez niej wyczarować.Dla mnie super!
Clafoutis kojarzy mi się z latem i wiśniami, ale może właśnie teraz trzeba je zjeść, żeby odpędzić chłód zimy.
Pyszny deser. Jeszcze nie robilam ale od dawna juz sie przemierzam :) A ja wlasnie kupilam mrozone sliwki do jutrzejszego deseru. Tez bede przywolywac lato :)
Mnie clafoutis nie wyszło. Przygotowywałam go raz jeden, latem jeszcze. Jakieś takie było... omletowe. Ale jak omlet z samych jajek, a nie puszysty i lekko biszkoptowy, jak to być powinno. Zraziłam się, ale nawet nieudane zniknęło błyskawicznie. Może czas na powtórkę?
Pozdrawiam! :)
Zaczarowałaś mnie tym przpisem, ja również uwielbiam clafoutis i też nie mam formy, przydałaby się, więc nie jeseś jedyną, która jej nie posiada.
Wypróbowałam zupę czosnkową, troszkę pozmieniałam, zreszta sama zobaczysz na moim blogu.
Pozdrawiam, miłeg dnia!
A ja znoszę do domu tyle form, foremek, blaszek i bambetli kulinarnych, że za niedługo własna Rodzicielka mnie wyeksmituje z mieszkania...z całym tym wyposażeniem.
Nie robiłam nigdy clafoutis, a szkoda, bo mam dostęp do dobrych jajek...i pewnie wyszłoby nieźle!
Ale formy nie mam. Też.
och, u mnie już na bibeloty kuchenne miejsca brak. wszystkie szafki zajęte, a ja nadal kupuję, bo "takich jeszcze nie mam" xd
a i tak nadal brakuje mi paru rzeczy.
uwielbiam ten deser. ale na ciepło, z odpowiednim sosem. albo gałką lodów ;]
Nigdy nie jadłam, a wygląda kusząco. Też lubię ciasta prosto z blachy. Mają wtedy taki domowy smak :)
A ja nie dość że nigdy nie jadłam, to nawet nie wiem jak to się wymawia poprawnie ;), nie mówiąc o tym że nie mam pojęcia jak powinna wyglądać taka foremka:) Ja mam małą foremkę do zapiekania z Duki i świetnie się sprawdza w większośći przypadków:) (no.. i parę ramekinków, ceramiczną formę do tarty i takie tam głupoty:))
Post a Comment