Wyjątkowo przyjemny maj. Chociaż pogoda w kratkę, przeważają słoneczne dni. Czasem wieczorem zrywa się nagle wiatr i zwiastuje burzę. A ona nadchodzi albo nie. Czasem tylko krąży gdzieś wokół. Słychać ją i czuć. Wiatr porusza listki na drzewach i rysuje na wodzie zmarszczki. A potem jeszcze na chwilę znów wychodzi słońce. Kot wygrzewa się na dachu. Maleńki szpaczek krzyczy za mamą coraz śmielej wychylając się z domku na drzewie.
Jemy proste rzeczy. Jak ziemniaki w mundurkach. Zupy z młodych warzyw (na jutro mam dla Was szczawiową). Grillujemy, pijemy wino. Dzieci są cały dzień na dworze (niebawem trzeba będzie wrócić do wrocławskich bloków). Nie przeszkadzają im komary, mają tyle ważnych rzeczy do zrobienia. Rysunki kredą, albo patykiem na ziemi. Obserwują owady, gotują zupę z piasku, trawy i mleczy. Słuchają żab. Wcinają ogórkową z pianką*.
.
7 comments:
pieknie tam u Ciebie w lesie:)
CZEKAM NA SZCZAWIOWA
Pięknie napisane, pięknie pokazane.
Pozdrawiam, aga
Zazdroszczę Ci tego idyllicznego klimatu spokoju. Chciałabym tak... Szczególnie teraz...
Wypoczywaj, Mar!
Kolekcjonujcie szczęśliwe chwile.
Cudne zdjęcia!
te zdjęcia...
piekne.
Żabę w wodzie zamawiam...!!! A szczawiową uwielbiam:)
Hmmm..., najlepiej mojej mamy, ale Twoją tez chętnie oblukam...;)
Fajne zdjęcia, szczególnie łapa :)
Post a Comment