Przepisu babci Basi. Pachnące. Lekko wilgotne. Z kruszonką w grzesznej ilości. Na wieczór, do szklanki mleka. Dla mnie wspomnienie dzieciństwa, słońca i wakacji...smakuję je przy "Last day of summer" Cure'ów. Bo lato faktycznie powoli się kończy i człowiekowi jakoś tak chłodniej wewnątrz. Dlaczego więc nie pocieszyć się słodkimi śliwkami w puchatym cieście?
Składniki:
Ciasto:
- 0,5 kg mąki
- 5 dag drożdży
- pół szklanki mleka + 2 łyżki
- pół szklanki cukru + łyżka
- pół kostki masła
- 3 jaja + jedno żółtko
- skórka otarta z jednej cytryny
- ok 0,5 kg drylowanych śliwek
Kruszonka:
- 10o g roztopionego masła
- 200 g mąki
- 100 g cukru
- olejek (ja użyłam rumowego zamiast śmietankowego)
Roztapiamy masło i studzimy. Do miski wlewamy 2 łyżki ciepłego mleka i łyżkę cukru, wkruszamy drożdże, rozcieramy i przykrywamy ściereczką pozostawiając w ciepłym miejscu aż "ruszy". Do dużej misy przesiewamy mąkę, dodajemy jaja utarte z mlekiem, cukrem, masłem i skórką z cytryny. Następnie dodajemy wyrośnięty rozczyn i mieszamy wszystko by dobrze połączyć składniki. Odstawiamy ciasto w ciepłe i nie przewiewne miejsce aż podwoi swoją objętość. Po tym czasie wyrabiamy ciasto energicznie przez ok 15 minut (aby się nie kleiło można dłonie umoczyć w niewielkiej ilości oleju lub wody). Tak "wymęczonym" ciastem wyklejamy nasmarowaną masłem blachę. Na wierzchu układamy śliwki.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. W tym czasie przygotowujemy kruszonkę: do roztopionego masła połączonego z olejkiem, wsypujemy mąkę i cukier i wyrabiamy grudki. Można widelcem, ja jednak zdecydowanie wolę zostawić tę przyjemność własnym palcom. Gotową kruszonką posypujemy śliwki i wkładamy ciasto do piekarnika na 50 minut. Ciasto najlepiej studzić bez wyciągania, wtedy nie siada w środku.
No comments:
Post a Comment